Jaką rolę odgrywa w naszym życiu religia?
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 19:15
- Posty: 860
U mnie religia i jej wpływ na ludzi odgrywa rolę głównie ciekawostki socjologicznej. Chodziłam do kościoła od małego ale z biegiem lat coraz bardziej czułam, że się z tym nie identyfikuję. Nie było focha na wiarę czy kościół i tupania nóżką, po prostu powoli odkrywałam inne przekonania z którymi naprawdę się utożsamiam. Najbliżej mi do ateizmu. Nie jest tak, że nie wierzę w nic - wierzę w ludzi, naukę, rozum, w Boga niekoniecznie. Nauczanie KK w większości nie jest dla mnie wyznacznikiem dobrego życia - takiego jakie chcę mieć i jakie sobie wyobrażam.
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427



Olu widzę że minęło trochę czasu od 29 listopada, ale chciałam zapytac czy miałaś juz styczność z czymś Jacka Pulikowskiego??



Olu widzę że minęło trochę czasu od 29 listopada, ale chciałam zapytac czy miałaś juz styczność z czymś Jacka Pulikowskiego??
Pulikowskiego słuchałam kilka razy w tv. Mądry facet, choc jakoś specjalnie nie identyfikuję się z tym, co mówi.
A ja ponawiam pytanie:)
co miało/ma wpływ na Waszą wiarę? Co sprawia, ze jest silna lub wręcz przeciwnie - słaba?
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
Wiara. Religia. Dziś mało kto się chyba zastanawia nad tym czym jest a czym być w sumie winna. Dla mnie to bardzo ważny aspekt życia. Jest to jak kotwica. Jak koło ratunkowe. Wiele w życiu przeszałm. Przecierpiałam. I tylko wiara pozwoliła mi przetrwać i ocalić samą siebie. Nie umiem napisać co czuję gdy myślę o swojej wierze. Parę osób bardzo ładnie to napisało. Wiele mogłabym powtórzyć za Ducinaltum i Jagienką. Tylko mi brak słów by tak ładnie pisać.
- Zarejestrowany: 26.01.2010, 18:21
- Posty: 18946
dla mnie wiara i religia to coś bardzo imtymnego , nie lubię się z nimi manifestować . Modlę się lub idę do kościoła bo mam taką wewnętrzną potrzebę . Ostatnio spotkałam się z całkowitym brakiem tolerancji wobec osób wyznających wiarę inną niż katolicką , albo wobec osób niewierzących wogóle . Kazdy ma prawo do własnych poglądów , przekonań . Chodzenie do kościoła z przymusu jest dla mnie bez sensu ...
- Zarejestrowany: 26.03.2008, 19:16
- Posty: 1166
Dla mnie wiara jest ważna przynajmniej tak mówię jak ktoś mnie o to pyta, a pewnie powinna być sporo większą częścią życia. Czasem trudno jest się ustrzec od wiary w stylu "jak trwoga to do Boga". Uważam, że powinieniem chodzić do kościoła co niedziele i czasem poza niekoniecznie na mszę, ale takby sobie co nieco poukładać jednak różnie to w praktyce wychodzi. Jednak to, że wierze nie znaczy też, że ślepo przyjmuje każde stwierdzenie księdza nie po to Bóg dał mi rozum by nie szukać prawdy.
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
A ja ponawiam pytanie:)
co miało/ma wpływ na Waszą wiarę? Co sprawia, ze jest silna lub wręcz przeciwnie - słaba?
Doświadczenie Boga.
A czy wiara jest silna... silna nie oznacza pozbawiona wątpliwości. Bo pytania i wątpliwości rodzą się nieustannie. Ważne, co się z tym dzieje dalej.
A ja ponawiam pytanie:)
co miało/ma wpływ na Waszą wiarę? Co sprawia, ze jest silna lub wręcz przeciwnie - słaba?
Doświadczenie Boga.
A czy wiara jest silna... silna nie oznacza pozbawiona wątpliwości. Bo pytania i wątpliwości rodzą się nieustannie. Ważne, co się z tym dzieje dalej.
A co powinno się z tym dziać, Bartt?
I co to znaczy: doswiadczenie Boga?
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
Wiarę mam w sercu a KK nie uznaję w 100%.
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
Jak napisać co to jest dośwaidczenia Boga? Dla mnie to coś, co dzieje się w moim sercu. To ciągła próba bycia lepszym. To chęć podobania się Panu w słowach, czynach - całym życiu. Jestem katoliczką i wyznacznikiem jest dla mnie nauka Kościoła. Zaraz mi ktoś skrobnie, że księża to czy tamto. A czy ja piszę, że powielam to co księża robią? Nie. Kieruję się nauczaniem KK. A to są dwie różne kwestie. To, że są kapłani, którzy nie spełniają położonych na nich obowiązkach nie upoważnia mnie jako wiernego Kościoła do tego samego. Odpowiadam za SIEBIE. Ze SWOJEGO życia zdam kiedyś sprawę. Modlę się za moich duszpasterzy i boleję bardzo gdy są uchybienia. Ale ja też od nich wolną nie jestem. I dlatego na każdej Mszy świętej proszę słowami "... przeto błagam Najświętszą Maryję zawsze Dziewicę, wszytkich Aniołów i Świętych i WAS BRACIA I SIOSTRY O MODLITWĘ ZA MNIE DO PANA BOGA NASZEGO..."
To chęć podobania się Panu w słowach, czynach - całym życiu. Jestem katoliczką i wyznacznikiem jest dla mnie nauka Kościoła. "... przeto błagam Najświętszą Maryję zawsze Dziewicę, wszytkich Aniołów i Świętych i WAS BRACIA I SIOSTRY O MODLITWĘ ZA MNIE DO PANA BOGA NASZEGO..."
I znowu Bóg okazał się być mężczyzną. Niech zgadnę - brodatym staruszkiem z piorunem w ręku?
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
Nie zauważyłam, żebym w swoich wypowiedziach wyposażała Boga w ten atrybut. I w sumie nie wiem, czemu służy ta kpiąca postawa Pana Roberta. Ja nie zastanawiam się nad ewentualną płcią Boga. Dla mnie jest Duchem nie posiadającym płci. A, że zwracam się do Niego jako do Ojca? Tak uczy mnie mój Kościół i mi osobiście jest z tym dobrze. Nie czuję się zdyskryminowana jak może co poniektórzy. Ale to nie mój problem.
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
Płeć Boga - to temat szeroki ;) dodam tylko za Barttem - że Bóg jest ponad tym wszystkim.
Jest Ojcem - zdecydowane atrybuty męskie. Ale ma też wiele cech z Miłości Matki - więcej, sam Swoją miłość z miłością Matki zestawia, miłością bezwarunkową. Nie jestem na tyle kompetentną osobą, by dywagować o płci Boga bez stosowanych dokumentów - później je znajdę. To o Bogu Ojcu ;)Dla wielu z racji trudnych życiowych doświadczeń z biologicznym ojcem - atrybuty miłości matki u Boga, Boga, którego miłosierdzie jest przed sprawiedliwością - są ważne.
Cieszę się, że Bóg ma też delikatność kobiety - dzięki temu nie powiem Mu - jesteś mężczyzną, nie rozumiesz mnie! Bo On doskonale wie i rozumie: kobietę i mężczyznę. Żaden staruszek z piorunem w ręku, choć mój Pan ;)
A Jezus - dla mnie jest wzorem mężczyzny!!! ;) jak rozważam Jego spotkania z kobietami - ile w tym delikatności, stawiania na nogi, ile siły. Krzyż nie był poddaniem się Boga - ilu znanych mi mężczyzn bierze na siebie cierpienie tych, których kochają. Bez skargi. A ilu się tego boi...
A doświadczenie Boga? Można o tym założyć odrębny wątek, bardzo szeroki temat. Czasem to namacalne dowody, że Bóg wysłuchuje, że działa, czasem to pokój serca na modlitwie, wtedy, gdy szaleję z niepokoju. Także wiele sytuacji z mojego życia - choćbym nie wiem jak zrzucała odpowiedzialność na "przypadek", zdecydowanie się nie da ;)
Czasami, gdy mam mnóstwo żalów/skarg/pytań - przychodzi do mnie ktoś, często z odpowiedzią na moje pytania ;) czasami moje plany zostają zburzone w ciągu jednego dnia, plany czasem wzniosłe, dobre, kosztujące mnie wiele wysiłku - a potem, gdy wypłaczę swój żal, dostaję rzeczy o wiele lepsze niż mogłabym wymarzyć.
A często to Jego milczenie...
Płeć Boga - to temat szeroki ;) dodam tylko za Barttem - że Bóg jest ponad tym wszystkim.
Jest Ojcem - zdecydowane atrybuty męskie. Ale ma też wiele cech z Miłości Matki - więcej, sam Swoją miłość z miłością Matki zestawia, miłością bezwarunkową. Nie jestem na tyle kompetentną osobą, by dywagować o płci Boga bez stosowanych dokumentów - później je znajdę. To o Bogu Ojcu ;)Dla wielu z racji trudnych życiowych doświadczeń z biologicznym ojcem - atrybuty miłości matki u Boga, Boga, którego miłosierdzie jest przed sprawiedliwością - są ważne.
Cieszę się, że Bóg ma też delikatność kobiety - dzięki temu nie powiem Mu - jesteś mężczyzną, nie rozumiesz mnie! Bo On doskonale wie i rozumie: kobietę i mężczyznę. Żaden staruszek z piorunem w ręku, choć mój Pan ;)
A Jezus - dla mnie jest wzorem mężczyzny!!! ;) jak rozważam Jego spotkania z kobietami - ile w tym delikatności, stawiania na nogi, ile siły. Krzyż nie był poddaniem się Boga - ilu znanych mi mężczyzn bierze na siebie cierpienie tych, których kochają. Bez skargi. A ilu się tego boi...
A doświadczenie Boga? Można o tym założyć odrębny wątek, bardzo szeroki temat. Czasem to namacalne dowody, że Bóg wysłuchuje, że działa, czasem to pokój serca na modlitwie, wtedy, gdy szaleję z niepokoju. Także wiele sytuacji z mojego życia - choćbym nie wiem jak zrzucała odpowiedzialność na "przypadek", zdecydowanie się nie da ;)
Czasami, gdy mam mnóstwo żalów/skarg/pytań - przychodzi do mnie ktoś, często z odpowiedzią na moje pytania ;) czasami moje plany zostają zburzone w ciągu jednego dnia, plany czasem wzniosłe, dobre, kosztujące mnie wiele wysiłku - a potem, gdy wypłaczę swój żal, dostaję rzeczy o wiele lepsze niż mogłabym wymarzyć.
A często to Jego milczenie...
Choc moja wiara jest malutka, doświadczam Boga w codziennym życiu, tak jak piszesz Ducinaltum. Są sytuacje, w których wiem, że to On mi pomaga.
Z tymi planami, to czasem nawet zabawne. Słyszałam takie określenie, że człowiek planuje, a Bóg sie śmieje - bo On i tak zrobi zgodnie ze swoja wolą. I w moim życiu też doświadczam czegoś takiego.
Co do płci - ojciec i syn to dla mnie mężczyźni, choc pewnie to typowo ludzkie myslenie, ale jakos trudno mi sie go wyzbyć.
- Zarejestrowany: 20.09.2011, 09:03
- Posty: 1
Ja z kolei z wiekiem zaczynam wątpić, jakbym potrzebowała namacalnych dowodów, tzn wiem i wierze w istnienie Boga ale mam watpliwości dotyczące samej instytucji kościelnej i roli księży w naszym życiu. Czy naprawdę trzeba chodzić do kościoła by być zbawionym? Jesli jest się dobrym człowiekiem i postepuje słuszniew swoim życiu, ale nie chodzi do kościoła to będzie się potępionym? No i co z samą śmiercią? Czy będziemy patrzeć po niej na naszych bliskich z góry? Czy mozliwe jest poznanie daty śmierci? Tak jak jest to przytoczone np. w tym artykule: http://postlinknews.com/349news.php
nie wiem i właśnie takie mam wątpliwości, a co gorsze moi rodzice do tych spraw mają bardzo konserwatywne podejście i trudno mi z nimi na ten temat cokolwiek podyskutować, pozdrawiam
- Zarejestrowany: 20.09.2011, 12:07
- Posty: 1
Chciałabym podzielić się swoją refleksją. w ostatnim czasie zauważyłam, że coraz więcej ludzi zaczyna wątpić, coraz mniej ludzi jets w Kościele. Ludzkość tak bardzo rozwinęła sie pod względem technologii, że niemal dotykamy granic, do których nigdy nie powinniśmy się zbliżac. oto przykład, obliczanie daty śmierci. Ostatnio znalazłam artytkuł na ten temat: http://postlinknews.com/349news.php Czy sądzicie, że ludzie wierzący mogą obliczać datę śmierci, czy jest to sprzeczne z wiarą?
- Zarejestrowany: 30.09.2011, 09:03
- Posty: 1
Moim zdaniem religia pełni istotną rolę w naszym życiu.. Pomaga uwierzyć w siebie, szybciej rozwiązać problemy.. z Bogiem jest łatwiej.. Chroni nas od nieszczęść.. Człowiek który w nic nie wierzy, żyje bez celu.. Dzięki religi poznajemy ważne wartości, uczymy się zasad i tego jak żyć.. Ktoś sobie pomyśli .. Zasady? Brednie..
Okazuje się że nie.. Nasza wiara każe nam wierzyć nie wątpić i dociekać.. Chroni nas przed złym właśnie takim sposobem..
Ostatnio natkęłam się na tą stronkę http://sites.google.com/site/news048/ i teraz wiem do czego potrzebna jest wiara.. Bóg mówi nie znana jest wam ani godzina ani dzień waszej śmierci.. a ten kto tego docieka ponosi karę? Czy ta sytuacja ma być dla nas nauczką? Że mamy wierzyć,a nie poddawać wątpiliwości i testom naszej wiary..
- Zarejestrowany: 01.03.2010, 13:39
- Posty: 841
Dla większości rozmowa o religii to temat TABU. Powód jest prozaiczny: bardzo mało osób zna dobrze swoją religię. A najczęstsze tłumaczenia to: Nie mam czasu lub jestem zajęty albo odwracanie kota ogonem, że wy tak a tak robicie. Jeśli dotyczy chrześcijan to najlepiej poznawać swoją religię poprzez studium Biblii oraz porównanie zdobywanej wiedzy z posiadanymi wierzeniami. U większości osób podających się za chrześcijan religia odgrywa tyle co pójscie do koscioła i bierne wysłuchanie mszy, a Biblia - o ile jest - leży gdzieś na półeczce zakurzona...
- Zarejestrowany: 01.03.2010, 13:39
- Posty: 841
Zresztą pokazuje to co napisałem poniższa sonad i komentarze
https://www.familie.pl/Forum-5-172/m328099-1,Co-jest-dla-ciebie-najwazniejsze.html
- Zarejestrowany: 01.10.2009, 10:38
- Posty: 4075
Dla większości rozmowa o religii to temat TABU. Powód jest prozaiczny: bardzo mało osób zna dobrze swoją religię. A najczęstsze tłumaczenia to: Nie mam czasu lub jestem zajęty albo odwracanie kota ogonem, że wy tak a tak robicie. Jeśli dotyczy chrześcijan to najlepiej poznawać swoją religię poprzez studium Biblii oraz porównanie zdobywanej wiedzy z posiadanymi wierzeniami. U większości osób podających się za chrześcijan religia odgrywa tyle co pójscie do koscioła i bierne wysłuchanie mszy, a Biblia - o ile jest - leży gdzieś na półeczce zakurzona...
Tu muszę przyznać rację. Ja odkąd mam dostęp do biblioteki parafialnej doszłam do wniosku, że wiara Polaków (oczywiście są wyjątki) zatrzymuje się na poziomie dziecka pierwszokomunijnego. Tyle jest świetnych książek, które rozszerzają wiedzę i wyjaśniają wiele spraw dot. wiary, ale nie ma zbyt dużego zainteresowania sprawami duchowymi. Myślę, że nie jest to problem braku czasu, bo każdy znajdzie chwilę na książkę. Poprostu uważamy, że -jak wspomniał Grześ-że wystarczy gdy pójdziemy na mszę, ale czy wszyscy wiedzą i czują co z niej wynosimy? Mam w rodzinie muzułmanina i podziwiam jego głęboką wiarę, spełnianie nakazów koranu np. nie picie alkoholu, ramadan. Dla przykładu - jaki % katolików przestrzega, taki nie trudny do wykonania nakaz, powstrzymania się od potraw mięsnych w piątki? O 40-dniowym poście nie wspomnę.