Jaką rolę odgrywa w naszym życiu religia? - Forum
Znajdź nas na

Tworzymy społeczność rodziców

Wątek

Jaką rolę odgrywa w naszym życiu religia?

87odp.
Strona 3 z 5
Odsłon wątku: 18538
Użytkownik usunięty
    • Zgłoś naruszenie zasad
    24 listopada 2010, 14:23 | ID: 335649
    Najwyższa wartość? A moze gdzieś na końcu systemu? Pomaga iść przez życie, czy wręcz przeszkadza? Towarzyszy nam na co dzień, czy jedynie od święta? Taka refleksdja naszła mnie po dyskusjach w wątkach dotyczących kwestii religii, wartośći chrzescijańskich, etycznych. Ciekawa jestem, czy w ogóle zadajecie sobie takie pytanie? To bardzo osobista sprawa, więć zrozumiem, jeśli ktoś nie będzie chciał odpowiedzieć, ale nie takie tematy tu poruszalismy:), wiec jeśli chcecie sie podzielić swoimi przemyśleniami, zapraszam!
    Użytkownik usunięty
      41
      • Zgłoś naruszenie zasad
      28 listopada 2010, 19:11 | ID: 339096
      ...proszę Cię bardzo - przepraszam za OSĘ, ale przecież to Twój nick, a osy brzęczą... nie uczestniczysz w życiu Kościoła Katolickiego, to skąd masz tyle nieprawdziwych wiadomości i napisanych , właśnie " z jadem"... i nie odbijaj tym samym, co Ty napisałaś...
      Avatar użytkownika Zara
      ZaraPoziom:
      • Zarejestrowany: 28.09.2010, 17:08
      • Posty: 45
      42
      • Zgłoś naruszenie zasad
      28 listopada 2010, 22:40 | ID: 339256
      Ja już chyba od ponad ośmiu lat nie chodzę do kościoła (chyba, ze na śluby, pogrzeby itp.). Doktrynalnie chyba bliżej mi do protestantów, chociaż na dłuższą metę nie potrafiłam z nimi wytrzymać. Szczerze mówiąc strasznie się w tym wszystkim pogubiłam. Nie uznaję niektórych dogmatów KK i przez to raczej nie uważam siebie za katoliczkę. Nie mniej jednak mój chłopak jest katolikiem, cała rodzina jet również tego wyznania, więc ja pewnie dla świętego spokoju i żeby we własnej rodzinie nie robić sobie jeszcze więcej wrogów niż mam, zgodzę się na ślub konkordatowy, chrzciny i komunię dziecka itp. Może ktoś uzna to za  dwulicowość, ale ja nie mam zamiaru zrywać kontaktu z babcią, którą bardzo kocham, doprowadzać do kłótni z chłopakiem i jego rodzicami z powodów, które nie mają dla mnie specjalnego znaczenia. Niektórym ludziom nie przetłumaczy się już niektórych rzeczy. Ale co w tym wszystkim najdziwniejsze, nadal bardzo interesuję Kościołem, staram się obiektywnie patrzeć na tą instytucję, chociaż wiadomo czasami emocje biorą górę. W Kościele tak jak wszędzie, znajdą się osoby, które nie powinny tam być. A szkoda, bo mam wrażenie, że KK leci na ilość a nie na jakość.
      Avatar użytkownika Melisa
      MelisaPoziom:
      • Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
      • Posty: 8231
      43
      • Zgłoś naruszenie zasad
      28 listopada 2010, 22:56 | ID: 339267
      Tak sobie pomyślałam, ze może przydałby się nam ekspert ksiądz;) co wy na to???
      Avatar użytkownika Melisa
      MelisaPoziom:
      • Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
      • Posty: 8231
      44
      • Zgłoś naruszenie zasad
      28 listopada 2010, 22:59 | ID: 339268
      osa napisał 2010-11-28 10:23:10
      Myślę, że ludzie którzy podjeli się posługi ze względów czysto bytowych i materialnych doprowadzili do obecnej sytuacji, że w kościele można spotkac tylko ludzi zbliżających się do śmierci. Kościół stracił bardzo wielu wierncych jako instytucja poprzez różnego typu wybryki, haniebne czyny itp. Sama wiara człowieka jest w nim, ja osobiście nie chodzę do kościoła i nie praktykuję wiary  w ten sposób. Mam ją natomiast w sercu. Uważam, że Kościół powinien iść z postępem czasu i swoim postępowaniem zachęcić dzieci, młodzież i rodziny do aktywnego uczestnictwa w pogłębianiu wiary. Msze niedzielne warto by zamienic z nudnych monologów na np. interesujący film o rodzinie i krótki morał ze strony księdza. Dla dzieci warto utworzyć dom zabaw z kocikiem smakołyków np. taki kościelny małpi gaj z kulkami. Młodzież mogłaby uczęszczać na różne kółka zainteresowań w budynku gdzie jest katecheza. Kosciół w dzisiejszych czasach musi otworzyć się na zmiany i ludzi, nie być twierdzą własnych przekonań i czynów nic nie widocznych dla zwykłego katolika. A organizacja tylko mszy w różnych okolicznościach powiązana z dawaniem kasy za wszytko jest poprostu czystym darmozjadctwem.
      Avatar użytkownika Melisa
      MelisaPoziom:
      • Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
      • Posty: 8231
      45
      • Zgłoś naruszenie zasad
      28 listopada 2010, 23:02 | ID: 339269
      Melisa napisał 2010-11-28 23:56:44
      Tak sobie pomyślałam, ze może przydałby się nam ekspert ksiądz;) co wy na to???
      Biedny by był 
      To może nie..
      Użytkownik usunięty
        46
        • Zgłoś naruszenie zasad
        29 listopada 2010, 07:21 | ID: 339315
        Melisa napisał 2010-11-29 00:02:26
        Melisa napisał 2010-11-28 23:56:44
        Tak sobie pomyślałam, ze może przydałby się nam ekspert ksiądz;) co wy na to???
        Biedny by był 
        To może nie..
        Czemu biedny? Niech przeejmie rolę Bartta i Ducinaltum!:) oni to są dopiero biedni w niektórych wątkach!:")
        Trzeba żyć, a nie tylko istnieć...
        Użytkownik usunięty
          47
          • Zgłoś naruszenie zasad
          29 listopada 2010, 07:24 | ID: 339316
          Melisa napisał 2010-11-28 23:59:35
          osa napisał 2010-11-28 10:23:10
          Myślę, że ludzie którzy podjeli się posługi ze względów czysto bytowych i materialnych doprowadzili do obecnej sytuacji, że w kościele można spotkac tylko ludzi zbliżających się do śmierci. Kościół stracił bardzo wielu wierncych jako instytucja poprzez różnego typu wybryki, haniebne czyny itp. Sama wiara człowieka jest w nim, ja osobiście nie chodzę do kościoła i nie praktykuję wiary  w ten sposób. Mam ją natomiast w sercu. Uważam, że Kościół powinien iść z postępem czasu i swoim postępowaniem zachęcić dzieci, młodzież i rodziny do aktywnego uczestnictwa w pogłębianiu wiary. Msze niedzielne warto by zamienic z nudnych monologów na np. interesujący film o rodzinie i krótki morał ze strony księdza. Dla dzieci warto utworzyć dom zabaw z kocikiem smakołyków np. taki kościelny małpi gaj z kulkami. Młodzież mogłaby uczęszczać na różne kółka zainteresowań w budynku gdzie jest katecheza. Kosciół w dzisiejszych czasach musi otworzyć się na zmiany i ludzi, nie być twierdzą własnych przekonań i czynów nic nie widocznych dla zwykłego katolika. A organizacja tylko mszy w różnych okolicznościach powiązana z dawaniem kasy za wszytko jest poprostu czystym darmozjadctwem.
          I ja się odniosę do wypowiedzi Osy, skoro wzbudza tyle kontrowersji. powiem tak: małpi gaj i smakołyki to na pewno przesada, ale np. w naszym kościele stał do niedawna taki domek dla maluchów. Najmłodsze dzieci siedziały w tym domku, zamiast biegac po kościele. I nikt nie uważał tego za niestosowne! Tak - msze, szczególnie te dla dzieci - powinny być bardziej urozmaicone, na tyle, by nawet maluchy sie w kosciele nie nudziły. Bo co maja zrobić rodzice 2 latka, który nie chce wysiedzieć na mszy - nie chodzić do koscioła? (Tak jest w moim rzypadku, zresztą był o tym wątek).
          Trzeba żyć, a nie tylko istnieć...
          Użytkownik usunięty
            48
            • Zgłoś naruszenie zasad
            29 listopada 2010, 07:28 | ID: 339320
            Bartt napisał 2010-11-26 21:18:58
            Więc nie skupiajmy się na nich, bo nie za nich będziemy rozliczani  
            Myślę, że można jeszcze spróbować poszukać - może w innych parafiach? 
            (ja do swojej chodzę średnio raz na rok
            Ew. poszukaj w Internecie. Zależy jaka tematyka Cię interesuje. Bo jest sporo księży (i świeckich), którzy się specjalizują w konkretnych sprawach. Np. w kwestiach damsko-męskich - poczynając od zakochania, przez narzeczeństwo, ślub, seksualność i płciowość, rodzicielstwo świetni są ks. Pawlukiewicz i pan Jacek Pulikowski. Z kolei jeśli chodzi o przeżywanie mszy świętej - rewelacyjny jest o. Kwiecień. O problemach, takich jak homoseksualizm, aborcja, antykoncepcja - pisze dużo Terlikowski. O seksie, głównie małżeńskim - o. Knotz. Itd, itp... ich wykłady/konferencje/artykuły można znaleźć w Internecie. To zawsze jakiś początek będzie  
            Bartt, dzięki za wskazówki:) Poszukam, poczytam. Potrzebuję kontaktu z  ludźmi wierzącymi. A mam takie pytanie: co miało/ma wpływ na Waszą wiarę? Co sprawia, ze jest silna lub wręcz przeciwnie - słaba?
            Trzeba żyć, a nie tylko istnieć...
            Avatar użytkownika ducinaltum
            ducinaltumPoziom:
            • Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
            • Posty: 1300
            49
            • Zgłoś naruszenie zasad
            29 listopada 2010, 07:42 | ID: 339336
            Mama Julki napisał 2010-11-29 08:28:31
            Bartt napisał 2010-11-26 21:18:58
            Więc nie skupiajmy się na nich, bo nie za nich będziemy rozliczani  
            Myślę, że można jeszcze spróbować poszukać - może w innych parafiach? 
            (ja do swojej chodzę średnio raz na rok
            Ew. poszukaj w Internecie. Zależy jaka tematyka Cię interesuje. Bo jest sporo księży (i świeckich), którzy się specjalizują w konkretnych sprawach. Np. w kwestiach damsko-męskich - poczynając od zakochania, przez narzeczeństwo, ślub, seksualność i płciowość, rodzicielstwo świetni są ks. Pawlukiewicz i pan Jacek Pulikowski. Z kolei jeśli chodzi o przeżywanie mszy świętej - rewelacyjny jest o. Kwiecień. O problemach, takich jak homoseksualizm, aborcja, antykoncepcja - pisze dużo Terlikowski. O seksie, głównie małżeńskim - o. Knotz. Itd, itp... ich wykłady/konferencje/artykuły można znaleźć w Internecie. To zawsze jakiś początek będzie  
            Bartt, dzięki za wskazówki:) Poszukam, poczytam. Potrzebuję kontaktu z  ludźmi wierzącymi. A mam takie pytanie: co miało/ma wpływ na Waszą wiarę? Co sprawia, ze jest silna lub wręcz przeciwnie - słaba?
            Trudne doświadczenia, przykre wydarzenia. Jednych doprowadzają do zwątpienia - mnie do wiary. Na studiach zaczęłam szukać - i znalazłam.
            Użytkownik usunięty
              50
              • Zgłoś naruszenie zasad
              29 listopada 2010, 08:10 | ID: 339370
              ducinaltum napisał 2010-11-29 08:42:04
              A mam takie pytanie: co miało/ma wpływ na Waszą wiarę? Co sprawia, ze jest silna lub wręcz przeciwnie - słaba?
              Trudne doświadczenia, przykre wydarzenia. Jednych doprowadzają do zwątpienia - mnie do wiary. Na studiach zaczęłam szukać - i znalazłam.
              No własnie. To ciekawe, ze jedni w obliczu trudnosci wątpią, a inni wręcz przeciwnie - ich wiara staje sie mocna jak skała... Ja niestety należę do tej pierwszej grupy...
              Trzeba żyć, a nie tylko istnieć...
              Użytkownik usunięty
                51
                • Zgłoś naruszenie zasad
                29 listopada 2010, 19:52 | ID: 340156
                Dla mnie wiara i religia to centrum, wokół którego obraca się moja codzienność... To najważniejsze odniesienie, do którego zawsze mogę się odwołać... Tam szukam odpowiedzi na każdą wręcz minutę mojego życia... Bez fanatyzmu... Z wielką miłością i zaufaniem... Czy zawsze się udaje...? Nie... Bo jestem zwykłym człowiekiem.... Ze swoimi słabościami... Upadkami... Niekiedy buntem... Ale zawsze - powtórzę: ZAWSZE i ZE WSZYSTKIM przychodzę do mojego Boga... Bo wiem, że On na mnie własnie taką jak jestem: słabą... nieidealną.... ułomną... CZEKA... Pojęłam to dawno temu... I przestałam się silić na ideał, bo nie oto w tym chodzi... Bóg kocha każdego takim, jakim jest... Z wątpliwościami... Mrokiem w duszy... Ale wciąż CZEKA... Dlatego gdy Go zasmucę nie boję się zblizyć i jak dziecko przeprosić... Bo Jego Miłosierdzie jest dla nas nie pojęte i pewnie dlatego tak często uważamy, że nie ma po co wracać.... A to jest najbardziej błędne myślenie...
                Światem nie rządzą fakty, tylko ich interpretacje...
                Użytkownik usunięty
                  52
                  • Zgłoś naruszenie zasad
                  29 listopada 2010, 19:56 | ID: 340161
                  A co umacnia moją wiarę? Jest taki piękny cytat: "MOC W SŁABOŚCI SIĘ DOSKONALI".... I tak było i jest ze mną... No i proszę... Ten rok zwłaszcza mam trudny [teraz też - wypadek Ślubnego], i choć zawsze pojawia się takie mgnienie załamania, szybko mija bo szepczę, może nawet czasem wbrew temu co w danej chwili ciśnie się do głowy: JEZU UFAM TOBIE... I te trzy słowa pokonują to, co mogłoby "pociągnąć mnie w dół..."
                  Światem nie rządzą fakty, tylko ich interpretacje...
                  Użytkownik usunięty
                    53
                    • Zgłoś naruszenie zasad
                    30 listopada 2010, 09:07 | ID: 340422
                    Jagienko - jesteś wreszcie!:) jeszcze twojej odpowiedzi nam tu brakowało!:) Pięknie napisałaś... Musisz czuć niesamowity spokój w duszy, tak ufajac Bogu... Mam nadzieję, ze Twoja wiara pozwoli Ci poradzić sobie ze wszystkimi problemami!
                    Trzeba żyć, a nie tylko istnieć...
                    Użytkownik usunięty
                      54
                      • Zgłoś naruszenie zasad
                      30 listopada 2010, 11:39 | ID: 340686
                      To, że jest ten pokój - to fakt... Ale nie zawsze jest tak, że tylko jasność i prostota myśli... O co to, to nie... Człowiek nawet najmocniej wierzący nie ma wszystkiego podanego na talerzu... Może z boku tak to wygląda... Ale powołam się na kolejny piękny cytat: UCZYNIWSZY NA WIEKI WYBÓR, W KAŻDEJ CHWILI WYBIERAĆ MUSZĘ... I tak to wygląda... Jak już pisałam: jestem najzwyklejszym człowiekiem... Z krwi i kości śmiertelną istotą poddawaną takim samym bodźcom i atakom jak wszyscy... Wiele lat kosztowało mnie wypracowanie sobie takiej a nie innej postawy... I wiem, że taka jestem akceptowana przez mojego Ojca w Niebie... Ileż to razy "kłóciłam się" z Nim swoją modlitwą...? Robiłam obrażone miny... Nawet zdarzyło się boczyć... Ale wiem, że On cierpliwie przeczekuje te moje bunty i dobrze wie, że wrócę za każdym razem... Bo ma też świadomość jak mocno On sam zakorzenił się w tej mojej ułomnej duszy... I tak to sobie właśnie wspólnie współpracujemy... Bo ja tak rozumiem wiarę: WSPÓŁPRACA STWORZENIA ZE STWÓRCĄ... A, że czasem mnie "trzepnie" po ramieniu...? Widocznie tego potrzebuję... Pewnie to zabrzmi śmiesznie, ale moja miłość do Boga jest bardzo prosta... I taka mocno dziecięca... Ale może dlatego tak świetnie się z Nim dogaduję...? I nie pretenduję w swojej słabości ludzkiej do tego by sięgać doskonałości równej Jemu samemu... Choć nie ukrywam, że mając w duszy słowa "świętymi bądźcie" staram się kuć tę swoją świętość ale pełną szczerbek i usterek... Bo, znów się powtórzę: jestem TYLKO człowiekiem... I nie zadręczam się myślami, że czegoś nie umiem... Że może On widziałby mnie inną... To byłby wyraz pychy... Bo On dobrze wie, na co może w moim przypadku liczyć... Dlatego nie rozczarowujemy się wzjemnie... Po prostu łączy nas MIŁOŚĆ... :)
                      Światem nie rządzą fakty, tylko ich interpretacje...
                      Avatar użytkownika ducinaltum
                      ducinaltumPoziom:
                      • Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
                      • Posty: 1300
                      55
                      • Zgłoś naruszenie zasad
                      30 listopada 2010, 11:49 | ID: 340702
                      Im bliżej jesteśmy Boga - tym trudniej ufać, bo ta relacja staje się ważna, z czasem najważniejsza, a trudności w życiu nie brakuje. I już nie jest tak łatwo po prostu od Boga odejść, zwłaszcza jeśli doświadczyło się Jego obecności i działania. Im większa zażyłość z Nim - tym więcej pokus. W końcu jest o co walczyć. Jagienko, jak czytam Twoje wpisy - przypomina mi się Mała Droga św. Tereski - droga dziecka. Pozdrawiam Uśmiech
                      Użytkownik usunięty
                        56
                        • Zgłoś naruszenie zasad
                        30 listopada 2010, 11:56 | ID: 340705
                        Ducinaltum! Nie zaskakuj mnie takimi porównaniami... To bardzo zobowiązuje... :) A tak serio... Zgadzam się z Tobą, że im więcej Boga we mnie tym więcej tych zakusów... No cóż... Przecież Szatan nie będzie walczył o coś co już ma... Ale im więcej zakusów tym potężniejszy pancerz Boży... Przecież Bóg nie zostawia swoich dzieci... Prosta to filozofia, ale dla mnie bardzo ważna... A może czasem człowiek szuka Bóg wie jakich rozwiązań i recept a one są właśnie takie prościutkie...? Nie darmo sam Jezus mówił: "musicie się stać jak dzieci..." A ja Mu wierzę... Serdeczności!
                        Światem nie rządzą fakty, tylko ich interpretacje...
                        Użytkownik usunięty
                          57
                          • Zgłoś naruszenie zasad
                          30 listopada 2010, 13:10 | ID: 340795
                          dziewczyny, tak fajnie sie czyta Wasze wpisy... ciepło na sercu mi sie robi i sama pragnę takiej łącznosci z Bogiem... Dobre checi to juz coś, prawda?;)
                          Trzeba żyć, a nie tylko istnieć...
                          Użytkownik usunięty
                            58
                            • Zgłoś naruszenie zasad
                            30 listopada 2010, 13:34 | ID: 340821
                            Oczywiście, że od chęci zacząć się musi... Bóg na siłę się do Ciebie nie wedrze... On będzie stał z boku i czekał, aż sama Go do siebie zaprosisz... Aż staniesz przed Nim i powiesz najprościej: "zobacz... jestem taka słaba.. taka pokaleczona... wciąż upadam... zaniedbuję Cię... Ale Ty gdybyś tylko chciał - pomożesz mi... Lecz wiem, że czekasz na moją zgodę, być mógł zacząć we mnie działać... Więc proszę - bierz mnie taką dziurawą... grzeszną... I jeśli taka biedna podobam Ci się - to masz mnie..." Może to brzmi śmiesznie, ale mnie więcej tak wyglądał mój poczatek wielkiej Przyjaźni... No i zaczęła się Boża orka we mnie... Nie było łatwo... Bo Pan nic na siłę nie zrobi... Ale z niewysłowioną cierpliwością pracował nade mną... I nie myśl, że tak sobie to bajecznie płyneło... Nic z tego... Czasem pokusa odejścia bywała silna... I zrywałam tę wspópracę... Ale ten zaczęty już siew nie szedł na marne.. Pomalutku kiełkował we mnie... Czasem przysychał nie podlewany... Ale wciąż tam był... Minęło wiele lat... Dziś w mojej duszy rośnie drzewo... A Pan nadal o nie dba i pielęgnuje... Uśmiecham dziś na wspomnienie tego Bożego Wysiłku nad moją często jednak rogatą duszą... I wciąż pozwala mi niekiedy na "bryknięcie"... Bo jestem ukochanym dzieckiem mojego Boga... Jak każdy człowiek... :)
                            Światem nie rządzą fakty, tylko ich interpretacje...
                            Avatar użytkownika Grześ
                            GrześPoziom:
                            • Zarejestrowany: 01.03.2010, 13:39
                            • Posty: 841
                            59
                            • Zgłoś naruszenie zasad
                            30 listopada 2010, 19:28 | ID: 341203
                            wamat napisał 2010-11-24 22:26:30
                             Kto choć raz przeczytał całe Pismo Święte?
                              Pismo Święte należy nie tylko czytać ale wnikliwie studiować. Mam nawet w domu program, jak przeczytać całe Pismo w ciągu roku. Niezależnie ile razy czytam, zawsze znajduję jakieś perełki, których się nie spodziewałem, odkrywam coś nowego dla mnie.
                            ducinaltum napisał 2010-11-24 23:16:34
                            Tylko że Świadkowie Jehowy (z całym szacunkiem dla ludzi) kategoryzowani są jako sekta: http://www.psychomanipulacja.pl/art /swiadkowie-jehowy-podstawowe-infor macje.htm
                            Ja z nimi rozmawiam. Znają i owszem - ale tylko "własny" przekład Pisma św. 
                            Chociaż podziwiam ich za zapał ewangelizacyjny. 
                              Czytam nie tylko Pismo w Przekładzie Nowego Świata, ale i inne np. Biblię Tysiąclecia; zacytuję dla ciebie pewien fragment:
                              „Natomiast na tych wszystkich, którzy polegają na uczynkach Prawa, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa*. A że w Prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia przed Bogiem, wynika stąd, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie**. Prawo nie opiera się na wierze, lecz [mówi]: Kto wypełnia przepisy, dzięki nim żyć będzie***. Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił — stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie**** — aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha” (Galatów 3:10-14 BT wyd. II).
                              Kursywą oznaczono cytaty z Pism Hebrajskich [Starego Testamentu]
                            * Powtórzonego Prawa 27:26
                            ** Habakuka 2:4
                            *** Kapłańska 18:5
                            **** Powtórzonego Prawa 21:23
                              Nawet te cytaty w Biblii Tysiąclecia ze Starego Testamentu nie pokrywają się całkowicie z miejscami skąd ich zaczerpnięto. Jest wiele, wiele innych miejsc gdzie sytuacja wygląda tak podobnie. Gdyby wszystko było w porządku nie opublikowano by, aż pięciu wydań Biblii Tysiąclecia. Jednak przyznaję, że Biblia Tysiąclecia jest niezłym wydaniem opublikowanym przez Kościół Katolicki w Polsce.
                              Z Przekładem Nowego Świata sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Jeśli w Pismach Greckich [Nowym Testamencie] są zaczerpnięte cytaty z Pism Hebrajskich [Starego Testamentu] to brzmią tak samo, bez żadnych zmian.
                            Avatar użytkownika Zara
                            ZaraPoziom:
                            • Zarejestrowany: 28.09.2010, 17:08
                            • Posty: 45
                            60
                            • Zgłoś naruszenie zasad
                            28 marca 2011, 20:49 | ID: 471620

                            A mnie właśnie studiowanie Pisma Swiętego niejako odsunęły od wiary, im więcej czytałam i myślałam o tym, tym więcej sprzeczności pojawiało się w mojej głowie. W końcu stwierdziłam, że lepiej nie czytać i nie myśleć o tym, co by do reszty nie stracić tych okruchów wiary.

                            Moim problemem jest również, hmm jakby to nazwać ładnie, swego rodzaju fanatyzm. Angażując się coraz bardziej w życie religijne zauważyłam, że zaniedbuję szereg innych spraw z życia codziennego, a za nic w świecie nie mogłam tego zaangażowania w wiarę z całą resztą pogodzić. Było wszystko albo nic.  Z resztą z wieloma rzeczami tak mam, niestety.