Witam ponownie przyszłe mamusie :-)
Trochę czasu mnie tu nie było fizycznie ale przyznam szczerze, że czasami podglądałam co sie u Was dzieje :) Mnie zupełnie pochłoneły przygotowania do powitania naszej Kruszynki, wybierałam mebelki, dywanik, kocyki, kompletowalam ubranka, kosmetyki i inne niezbędne rzeczy . Mnóstwo radości i frajdy ale wieczorami odczuwałam skutki szaleństw... A w piątek wizyta, okaże się czy nie ma żadnych skutków ubocznych w postaci bardzo skróconej szyjki... Mam nadzieję, że nie będzie dużych konsekwencji. Już coraz bliżej, do tego moja intuicja mówi mi, że Dzidzia urodzi sie trochę wcześniej i może stąd ten nawał przygotowań... Od jutra biorę się za pranie, prasowanie, układanie a później już spakuję torbę i niech się dzieje... Czekam :) Coraz mi ciężej, nogi puchną jak szalone, pocę się i męczę jak emerytka, dyszę jak żelazko parowe... te końcowe tygodnie wydają się taaaaakie długie :( Aha, i nie wiem czy jestem nienormalna czy poprostu jeszcze nie czuję presji i nerwów ale jakoś poród mnie nie przeraża...