Wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym być w ciąży. Dopiero we wrześniu zaniepokoił mnie brak miesiączki. Miałam jednak nadzieję, że to efekt stresu zawiedzioną pierwszą miłością i nową szkołą. W końcu jednak nie wytrzymałam i zrobiłam test ciążowy, który wyszedł pozytywnie. Gdy zobaczyłam dwie kreski, chyba z godzinę ryczałam i nie wiedziałam co mam zrobić. Strasznie się bałam, ale wiedziałam, że muszę jak najszybciej powiedzieć mamie.
Wyczekałam na odpowiedni moment, gdy taty nie będzie w domu i pokazałam jej test. Nigdy nie zapomnę jej załamanej miny i łez w tym momencie. Czułam, że ją zawiodłam. Pytała o ojca dziecka, lecz nic jej nie powiedziałam. Postanowiła, że musimy porozmawiać z tatą i całą rodziną postanowimy co zrobić.
Ojciec gdy się dowiedział był wściekły i nalegał na aborcję, lecz obie z mamą nie chciałyśmy o tym słyszeć. Adopcja też nie wchodziła w grę. Wtedy mamie przyszedł do głowy pomysł, że ona będzie udawała, że jest w ciąży a ja wyjadę, urodzę i ona wróci z moim dzieckiem jako swoim. Umówiliśmy się, że nigdy nikomu nie zdradzimy prawdy. Tak też zrobiliśmy – ja nie do końca zdając sobie sprawę z wszystkich konsekwencji…