Opublikowany przez: Isabelle 2010-03-16 13:34:58
Iza
Z mojego pamiętnika- fragmenty wpisów autentycznych.
14.05.2003r.(...)Dziś jest 14 maj. Całe wielki nie pisałam. Net, czat, Centi, zlot... To całe moje minione miesiąceJ Mam wrażenie, że to się nie dzieje naprawdę, że takie rzeczy nie mogą się udać. No chyba, że w filmach...
A gdzieś w tle nowa praca i nowe obowiązki. Odpowiedzialność. Jak ja pogodzić z tym, że mam ochotę być bardzo lekka, szczęśliwa i bardzo, bardzo nieodpowiedzialna?
28.05.2003.
Robert?
Czy to się uda?
Czy warto próbować... a potem będzie jak zawsze? W sobotę jadę do Wrocławia na spotkanie z nim. Przekonam się, czy to co poczułam jest autentyczne. Czy może mi się zdawało....
To zdecydowanie był internetowy maj. Maj Centiego i mój! Nasz! Słowo NASZ jest dla mnie nową wartością dlatego napawam się jego dzwięcznością, często je powtarzam...
Jednocześnie boję się marzyć, by nie uleciało coś głęboko ukrytego. By paciorek z łańcuszka nie wpadł pod kanapę... tam gdzie go już nie odszukam. Tyle we mnie niepewności. A jednocześnie tyle nadziei!
Poczekam z wnioskami do weekendu! To tylko niecałe 3 dni!
03.06.2003.
(...)Zapragnęłam by wsiadł ze mną do pociągu, rzucił wszystko i tak jak stoi przyjechał do mnie i został na zawsze. Niesamowite! To było nasze 2 spotkanie:)!(...)
29.06.2003r.
(....)Nie wiem jak ja to robię. Przecież zmieniłam w kwietniu pracę i jednocześnie się zakochałam! Jak daję radę? Nie jest łatwo dzieli na ok. 400 kilometrów. Był u mnie w miniony weekend. Teraz ja jadę 11 lipca do niego. Naprawdę trudno mi to wszystko poukładać a jednocześnie przecież wszystko jest tak oczywiste!(...)
29.09.2003
(...)Dzień z pamiętnika i wieczór jedyny w oczekiwaniu dziewczyny... Za chwil kilkaset ponownie złączymy dłonie, usta odnajdą jedyne spoiwo, ciała odnajdą siebie szczęśliwe. Oczekiwania pełna drżę w zimnej jesiennej nocy... nie czuję chłodu! Drżę bo przypominam sobie siłę naszej miłości, czas radości!
Uwierzyłam w miłość. Po raz pierwszy! Tryumf człowieka nad demonami. Zwycięstwo dobroci nad czeluściami złości. Zwątpienie topię w kubku mleka ...niech zniknie pod kożuchem...
Kocham i chcę kochać!
Przed wyjazdem podarował mi wiersz.
Poniedziałek 7.01
Więc to już. Czas wsiąść do pociągu. Znów serce krwawi
Gdy Cię muszę kochanie na dworcu zostawić
Niby słońce rozświetlasz moje życie całe,
Teraz sama tam stoisz a ja ...odjechałem...
Stukot kół bezlitośnie odmierzać już zaczął,
Ziaren czasu sekundy w klepsydrze rozpaczy.
Nic już oprócz tęsknoty nie dociera do mnie,
Przed oczami przesuwam kalejdoskop wspomnień
Dniami wciąż trzymamy swe ręce splecione,
Szczęściem mnie przepełniały całusy skradzione.
Drżałem tak bardzo pragnąc spełnić swe marzenie
Oddać wszystkie królestwa za jedno spojrzenie.
Naszych wspólnych wszechświatów szukaliśmy nocą,
Gdy wśród komet warkoczy setki gwiazd migoczą,
Niczym rumak Amora w srebrzystej uprzęży,
Świecił, w krzyk Twój cichutki zasłuchany księżyc....
25.12.03
(...)Jutro przyjeżdża. Nie widzieliśmy się pięć tygodni. Strasznie długo. Uczę się cierpliwości. Będę czekała zawsze. Nie umiem już inaczej(...)
29.06.2004
(...)Spakował się, rzucił pracę i przyjechał. Cokolwiek będzie, będziemy razem. Został na zawsze!
Robert
Nie było łatwo, nie było lekko, oj, nie... Ledwie miesiąc po rozstaniu, czy raczej wykopaniu mnie ze związku, nie miałem ochoty na nic. Na żadną miłość, na żadne znajomości, na nic... Tylko zamknąć się w swojej skorupce, przeczekać kilka miesięcy, może będzie lepiej.
Rozmawialiśmy oczywiście z Izą wcześniej, ale były to rozmowy z gatunku niezobowiązujących - wszak byłem z kimś, a jeśli jestem z kimś, to ten ktoś jest dla mnie całym światem. Reszta może nie istnieć.
A już parę miesięcy później wszystko się zmieniło. Cały mój świat wywrócił się do góry nogami. I choć miałem zamiar odizolować się od świata na dłuższy czas już miesiąc później z radością biegłem do kafejki internetowej, by zamienić choćby kilka słów z Izą. Normalnie mnie zaczarowała.
A potem był zlot. I nasze pierwsze spotkanie w realnej rzeczywistości. Różne dziwne rzeczy się działy, ale na koniec stwierdziłem, że takiej zwariowanej i zakręconej osoby to ja nie znałem. I że... nie chcę, by zniknęła mojego życia.
Niby proste, tylko był jeden problem. Na imię miał - odległość.
Kiedy spoglądałem na bilet, pisało jak byk: 535 km. Niby w linii prostej było bliżej, ale jakby nie liczyć - ponad trzysta i to zdrowo. Pierwszy mój pobyt w Słupcy był niezłym szokiem. I nie chodzi nawet o to, że strasznie tu płasko (śmieję się do dziś, że jak wyjdę na dach, to przy dobrej pogodzie morze zobaczę). Wszystko tu było inne - krajobrazy, zwyczaje, nawet lokalny akcent. Ale podobało mi się tak, że do domu zamiast po weekendzie wróciłem po dwóch tygodniach.
No i zaczęły się dojazdy: weekendy, które kochałem i rozstania, których nienawidziłem. Oczywiście cieszyliśmy się każdą wspólną chwilą, jednak długie tygodnie spędzane osobno ciążyły strasznie. Nawet kiedy rodzice moi zmienili abonament, abym mógł dzwonić do Izy za darmo po 20-tej. Trudno, aby dwie godziny rozmowy przez telefon zrekompensowały jedno choćby przytulenie się.
Było ciężko, do tego dochodziły kłopoty w pracy. Niby planowaliśmy, że przeprowadzę się do Izy, ale było to raczej w planach, na zasadzie "może w przyszłym roku". Aż nagle przyszedł czerwiec.
Sygnały z pracy, że jest źle, docierały już wcześniej. Zlecenia albo zanikły, albo były na ostatnią chwilę. Pensja poszła w dół do granic absurdu. Oczywiście umowa z pracodawcą była inna, ale "wicie, rozumicie...". I kiedy pracodawca niemalże przymusił mnie do pójścia w sobotę do pracy (za darmo, bo pieniądze za nadgodziny pozostawały w sferze obietnic) coś pękło. Zamiast jechać do ukochanej po dwóch tygodniach niewidzenia siedziałem w sobotę i robiłem jakieś durne mapy "bo zlecenie na wczoraj".
Zadzwoniłem więc do Izy i powiedziałem, że w sobotę nie przyjadę. A kiedy wyczułem w jej głosie rozpacz dodałem: "Przyjadę w przyszłym tygodniu. Ale już na stałe..."
Rzuciłem wszystko w diabły, spakowałem się i wyjechałem...
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
radosna24 2010.03.25 15:27
Kurcze, naprawdę wzruszyła mnie ta historia i sprwila, ze zatrzymałam się na chwilę i pomyślałam o swojej miłości. Jakie to szczęście przeżyć coś tak pięknego. Oboje jesteście niesamowici.
AlusiaSz 2010.03.20 17:24
Isabelle napisał 2010-03-20 17:21:51Alicjo Twoje gafy to nie gafy
Isabelle 2010.03.20 17:21
AlusiaSz napisał 2010-03-20 15:41:36 Isabelle napisał 2010-03-20 15:39:32 AlusiaSz napisał 2010-03-20 15:38:48 AlusiaSz napisał 2010-03-20 14:13:55 Iza twój artykuł jest na głównej stronie portalu "Gazety Olsztyńskiej" Przepraszam, oczywiście miało być Twój. Alicjooooooo:D;) Twój czy twój a on był nasz:D;)Czyli znowu gafę strzeliłam Alicjo Twoje gafy to nie gafySłońce wstało zwariowało...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.