Doświadczeni przez cierpienie - Artykuł
Znajdź nas na

Polub Familie.pl na Facebooku

Poleć link znajomym

Doświadczeni przez cierpienie

Ból, cierpienie i przerażenie towarzyszą człowiekowi od chwili narodzin. Na każdym etapie naszego życia odczuwamy ból fizyczny, cierpimy psychicznie, boimy się. Nie każdy jednak ból jest taki sam. Nie każdy tak długo pamiętamy i nawet po kilku latach czujemy, gdzieś głęboko w naszych sercach i umysłach.

Doświadczeni przez cierpienie

Autor zdjęcia/źródło: www.sxc.hu

    Gdyby zapytać ludzi, który ból jest bardziej dotkliwy fizyczny czy psychiczny, to odpowiedzi pewnie byłyby podzielone. Ból fizyczny jest bardziej intensywny, ale zazwyczaj krótkotrwały. Możemy go pokonać choćby jakimiś tabletkami przeciwbólowymi. Cierpienie psychiczne, nie dotyczy naszego ciała, ale umysłu – tego czegoś, co mamy „w głowie”. Z reguły jest długi, odbiera nam nie tylko uśmiech, ale także chęć do życia i radość cieszenia się z następnego dnia.

    Taki ból i cierpienie psychiczne odczuwają bliscy osób, które dotknęła nieuleczalna choroba. Choroba, która przez kilka miesięcy, a nawet lat, powoli i z wielką precyzją wyniszcza ludzki organizm, by w końcu pozbawić go oddechu i ostatniego uderzenia serca.

    O takiej historii pełnej trwogi o najbliższych, pełnej bólu i cierpienia przeczytałam w książce Szymona Hołowni „ Ludzie na walizkach. Nowe historie”. Najbardziej wzruszyła mnie opowieść nieżyjącej już Dominiki. Matki trzech synów Huberta, Piotra i Iwo, oraz żony Jana.

Iwo 

    Najmłodszy syn Dominiki Iwo - gdy pojawił się na świecie to nie oddychał. Lekarze podjęli akcję reanimacyjną. Po reanimacji okazało się, że dziecko dostało najpierw pierwszego,  a potem drugiego udaru. Jego stan był bardzo ciężki. Nie reagował na żadne bodźce zewnętrzne. Przez cały czas spał. Gdy poszła na OIOM, aby go zobaczyć nie widziała małego ciałka z wieloma kabelkami i monitorami obok łóżeczka, ale „(…) widziałam po prostu śliczne dziecko, takie spokojne… Był w śpiączce, więc spał jak aniołek, miał taki niesamowity kolor…I miałam taką wizję, że to nie jest moje dziecko, tylko że to dziecko Pana Boga i że może będzie mi dane, żeby go wychowywać i się nim zajmować, a może nie.”[1]

Dominika

    Matka chorego Iwo – również bardzo chora, nowotwór. Najpierw lekarze zdiagnozowali u niej raka jelita grubego. Miał to być nieagresywny „śmieciuch”, którego łatwo będzie można zoperować. Później tylko chemia i będzie po kłopocie. Niestety tak się nie stało. Pojawiły się przerzuty do miednicy małej, do kości krzyżowej, do kręgosłupa. I znów chemia, radioterapia, operacje. Pomimo wysiłków choroba nadal postępowała.

Hubert

    Gdy Dominika była już po piątej operacji i w tak złym stanie, iż musiała pomagać jej pielęgniarka hospicyjna, dowiedziała się, że jej najstarszy syn jest bardzo chory. „Hubert miał szesnaście lat. Zachorował na zapalenie płuc, był bardzo słaby, myśleliśmy, że to po prostu okres dojrzewania. (…) W końcu lekarka „pękła” i mówi: Pani Dominiko, nie wiemy, może to mononukleoza, ale wygląda na to, że może też być białaczka”.[2]

Marzenia

    Na pytanie autora książki, o czym marzy, Dominika odpowiedziała: „Żeby Iwo mówił. Żeby Hubert nie chorował”.[3] Niestety nie doczekała spełnienia tych marzeń. Nowotwór ją pokonał. Zmarła 30 kwietnia 2010 roku. 

    Pięcioosobowa rodzina, w której trzy osoby są chore, dwie zaś zdrowe. Czy to jakieś fatum spadło na tę tak bardzo kiedyś szczęśliwą rodzinę? Dlaczego Bóg tak bardzo ich doświadczył? Czyżby Stwórca potrzebował ludzi, którzy poprzez cierpienie, jakiego doznali w życiu, będą  świadczyć o tym, że On jest? Czy oczekuje, że nawet największy ból, ludzie zawsze będą przyjmować z pokorą i nigdy nie stracą wiary w Jego dobroć?

    Nigdy się nie dowiemy, dlaczego w jednej rodzinie ludzie umierają na nowotwory, wcześnie tracą swoich bliskich, a w drugiej przez długie lata panuje radość i szczęście. Nie dowiemy się dlaczego Pan Bóg tak bardzo doświadcza tylko „wybranych”. Jedno jest pewne – nie pozwala nam o Sobie zapomnieć. Wszystkim tym, którzy podchodzą do życia zbyt beztrosko, właśnie takimi historiami przypomina, że szczęście jest bardzo ulotne, przemijające i za „zakrętem” życia możemy spotkać ból i cierpienie.



[1] Sz. Hołownia, Ludzie na walizkach, Kraków 2011, s. 79

[2] Ibidem, s. 81

[3] Ibidem, s.83

Najnowsze komentarze

  • Awatar użytkownika malenstwo_1986
    malenstwo_1986Ikona zgłaszania komentarza
    Niestety zycie i szczescie sa bardzo kruche,niczym szklo...wystarczy uderzyc lyzeczka w odpowiednim miejscu,lub scisnac mocniej by rozsypalo sie w jednej chwili:(
  • Awatar użytkownika efelinka1984
    efelinka1984Ikona zgłaszania komentarza
    nierozumiem dlaczego los tak doświadcza ludzi ktorzy chca zyc, czy to jest sprawiedliwe :( szczerze współczuje tej rodzinie, serce ściska .... :(
  • Awatar użytkownika marta81
    marta81Ikona zgłaszania komentarza
    Bardzo wzruszające.