Boże, jak ja się wyrobię?! - Artykuł
Znajdź nas na

Polub Familie.pl na Facebooku

Poleć link znajomym

Boże, jak ja się wyrobię?!

Czas jest materią życia, która upływa wraz z nim. I to upływa szybko. Tak przynajmniej śpiewamy w chwilach rozstań. Jak myślimy o czasie? Co rozważamy, gdy próbujemy się nad nim zastanawiać, jeśli w ogóle to robimy?

Boże, jak ja się wyrobię?!

Autor zdjęcia/źródło: 123RF

W czasie codziennym stawiamy sobie często pytanie „Boże, jak ja się wyrobię?”. Myślimy wtedy o nadmiernym wypełnieniu czasu. W krótkim okresie dnia jest za dużo zadań i nie da się ich pomieścić. Co więcej, są to często czynności, na które nie mamy ochoty, ale uważamy, że koniecznie musimy je wykonać. Narzucamy więc sobie duże tempo i łapie nas zadyszka. Czujemy się jak niewolnicy poganiani batem czasu i kręcący się w kieracie stale tych samych powinności.

Bywa i tak, że mamy wiele pustych, niczym niewypełnionych godzin, które dają poczucie stagnacji i pustki. Czas się wlecze, chętnie pchnęlibyśmy go do przodu. Tak się dzieje wówczas, gdy nasze emocje mają mroczny kolor zmartwienia lub szary kolor niepokoju i czas z trudem przedziera się przez głębokie koleiny niedobrego dnia. Grzęźniemy w mule wolno toczących się godzin.  Nie oznacza to, że niewypełnione godziny są zawsze przykre. Skądże! Wiemy, co to boskie lenistwo, kiedy czas przyjemnie przepływa między palcami, z lekkością strumieni fontanny, nie zostawiając co prawda w naszym życiu głębszego śladu, ale za to dając oddech i odnawiając chęć do życia. Tak się dzieje pod warunkiem, że jesteśmy pod wpływem pozytywnych emocji. Odgoniliśmy złe myśli, nie dręczą nas zmartwienia.

Moja koleżanka takie okresy luzu i wypoczynku nazywa „dniem koszuli nocnej”, bo w taki dzień wędruje w niej po domu między półką z książkami, kanapą i lodówką sycąc się przeżywaniem wolno upływających minut, których jest świadoma.

No i na szczęście są też dni, pięknie, sensownie wykorzystane, wypełnione w sam raz do naszych potrzeb i możliwości, poświęcone na rzeczy ciekawe i ważne. Te dają nam poczucie spełnienia i satysfakcji.

Jak różnie wypełnione dni przekładają się na czas życia, wspaniale ukazuje Tomasz Mann w „Czarodziejskiej górze”: Pustka i monotonia mogą wprawdzie sprawić, że chwila i godzina rozciąga się i dłuży, ale sprawiają też, że długie i najdłuższe okresy czasu skracają się i ulatniają aż do zupełnej nicości. Na odwrót, treść interesująca i bogata jest wprawdzie w stanie godzinę, a nawet i dzień cały skrócić i uskrzydlić, ale jeśli idzie o większe okresy, nadaje biegowi czasu szerokość, wagę i solidność, tak że lata bogate w zdarzenia upływają znacznie wolniej niż owe ubogie, lekkie, które ulatują z wiatrem. To, co nazywamy nudą, „dłużeniem się czasu”, jest więc właściwie raczej chorobliwie prędkim „schodzeniem czasu” wskutek monotonii: przy nieprzerwanej jednostajności wielkie okresy czasu kurczą się w sposób, który napełnia serce śmiertelnym przerażeniem; jeżeli każdy dzień jest taki sam jak wszystkie, to wszystkie dni są jak jeden dzień, i przy zupełnej jednostajności najdłuższe życie wydałoby się całkiem krótkie i uleciałoby niepostrzeżenie. Przyzwyczajenie jest jakby uśpieniem albo przynajmniej osłabieniem zmysłu czasu i jeżeli lata młodości upływają wolno, a życie późniejsze coraz szybciej przebiega i pędzi, to z pewnością polega to również na przyzwyczajeniu. 

Naszą wyuczoną bezradność wobec czasu (wyuczoną, bo wcale niekonieczną) widać najwyraźniej w takich na przykład stwierdzeniach: „ nie mam kiedy czytać książek”, „jak w tym wirze zajęć jeszcze rozmawiać z dziećmi?”. Mówiąc tak zapominamy, ile godzin przesiedzieliśmy przed telewizorem, „biliśmy pianę” przez telefon z nudnym rozmówcą itd., zapominając o możliwości wyboru. To są nasze dni i do nas należą. Żyć uważnie, to nie pozwolić przeciekać dniom przez sito niemocy, wychodzić dzielnie ku czemuś nowemu, nie poddawać się przyzwyczajeniom, odświeżać przeżywanie czasu. Pomaga w tym pewna kontrola (co robię i jak długo?), mądry plan, który pozwala uniknąć miotania się na podobieństwo muchy w latarce i siła woli. No, ale czy my mamy czas o tym myśleć? Piąte przykazanie powinno być poszerzone o punkt dodatkowy: „Nie zabijaj…. czasu, bo zabijasz siebie”.

Tekst został opublikowany w Śląskim Magazynie STYLE.

autorka: dr hab. Katarzyna Popiołek, prof. SWPS - psycholog, dziekan SWPS Katowice

Czytaj więcej na blogu Strefa Psyche SWPS: