Mąż dowiadywał się o każdym pozytywnym wyniku testu od razu gdy pojawiły się dwie kreski, natomiast z powiadomieniem rodziców czekaliśmy do potwierdzenia ciąży przez lekarza.
W pierwszą ciążę zaszłam w pięć lat po ślubie, bo przyznam nie śpieszyło mi się w ogóle do zostania mamą. Rodzice męża mocno naciskali, moi nie byli tak namolni, choć i tak raz im się wymknęło, że chcieliby już wnuka.
Nasza pierwsza ciąża to była wpadka, choć nikt nie wierzył, że po 5 latach małżeństwa można wpaść, i że nie było to zaplanowane.
W każdym razie postanowiliśmy powiedzieć moim rodzicom o ciąży podczas niedzielnego obiadu, na którym co tydzień bywaliśmy. Kupiliśmy jakąś dobrą wódkę i wymyśliliśmy, że po obiedzie ją wyciągniemy i powiemy z jakiej to okazji ją kupiliśmy. Gdy nadeszła odpowiednia pora, mąż postawił butelkę na stół. Tata od razu zorientował się o co chodzi i uradowany spojrzał na mnie. Mama zaskoczona była ogromnie, gdyż nigdy wcześniej nie kupowaliśmy niczego mocnego. Zapytała po co ten alkohol, a wtedy my powiedzieliśmy, że jestem w ciąży. Radość i zaskoczenie moich rodziców było ogromne, cieszyli się bardzo i gratulowali nam. Z chęcią się też napili :) bo szok to był dla nich ogromny. Dodam, że jestem jedynaczką i całą moją ciążę bardzo przeżywali.
Po dwóch latach, sytuacja się powtórzyła. Niedzielny obiad, tym razem jeszcze z ukochanym wnusiem, a później postawiona butelka mocnego alkoholu na stół. Tata uradowany z „deseru”, i mama przybiegająca z kuchni i wołająca do niego, że drugim razem nie da się nabrać, i że jak to „nie wiesz o co chodzi?”. Tata ze zdziwieniem na twarzy nic nie rozumiejący i mama z łzami w oczach gratulująca nam drugiego dziecka. Tym razem braciszek, był zaplanowany, choć nie chwaliliśmy się nikomu wcześniej o naszych planach.
I gdy już byliśmy przekonani, że jesteśmy w komplecie, Lenard miał 6 lat a Oskarek 3 lata, zaliczyliśmy z mężem kolejną wpadkę. Nigdy, przenigdy się nie spodziewaliśmy, że będziemy mieć jeszcze jedno dzieciątko. Mimo początkowej paniki i zażenowania (tacy starzy, a tacy głupi), jak sobie poradzimy, co powiedzą inni, ucieszyliśmy się bardzo. Po potwierdzeniu przez lekarza, tradycyjnie kupiliśmy butelkę z procentami i udaliśmy się z naszymi maluchami do moich rodziców. Bałam się bardzo co powiedzą jak zareagują, ale powtórzyła się sytuacja z drugiego razu – tata ucieszony z alkoholu, kompletnie nie kojarzący sytuacji i mama od razu wiedząca o co chodzi. Tym razem jednak ich zaskoczenie było GIGANTYCZNE, ale wzruszenie ogromne i radość równie wielka. Wszyscy się mocno wyściskaliśmy i łzy również uroniliśmy. Były to cudowne chwile, nie usłyszeliśmy żadnych słów potępienia czy krytyki.
Teraz na świecie jest już Lilianka i naprawdę jesteśmy już w komplecie, cała nasza trójeczka dzieci przepada za sobą wzajemnie. A na Prima Aprilis planujemy wybrać się do moich rodziców z butelką czegoś mocnego – tym razem trochę z nich pożartujemy.