Niektóre bajki są już wiekowe to nie straciły niczego z uroku swego.
I choć książki to nie 3D to i tak przyjemnie je ogląda się.
Humor i przygoda radości życiu doda.
Bajki nie tylko są dla dzieci ,dorosłym też z nimi czas lepiej leci.
Przenoszą nas do krainy marzeń i uczą jak w życiu unikać przykrych zdarzeń.
Są godne polecenia ,rosną z dzieckiem uczą i bawią następne pokolenia.
Miś Uszatek to mój idol z dzieciństwa...
Pojawił się na świecie prawie pół wieku temu. Stworzyli go dwaj wielcy czarodzieje:poeta i bajkopisarz - Czesław Janczarski oraz artysta grafik - Zbigniew Rychlicki. Nie pamiętam ile razy mama musiała mi czytać lub opowiadać o moim ukochanym Misiu,póżniej oglądałam dobranocki a pierwszą książkę jaką samodzielnie przeczytałam to była książka''Kubuś puchatek"
Często tak jak Uszatek miałam ochotę na małe co nieco i wyjadałam po kryjomu wszystkie słodycze, które mama chowała przede mną w tak zwanych mysich dziurach, ale bezskutecznie, bo ja, z pomocą mojego psa detektywa, zawsze umiałam je wyniuchać, wytropić. Potrafiłam zjeść całą paczkę landrynek na jednym posiedzeniu, fundując sobie iście królewską ucztę dla brzucha i nucąc z zadowolenia piosenkę Kubusia: „Tra-la-la, tra-la-la, tra-la-la, tra-la-la, rum-tum-tum, tra-la-bum, rum-tum-tum, tra-la-bum”,
a potem cierpiałam z przejedzenia i bolał mnie brzuch. Wprawdzie bałam się, że w końcu zaklinuję się w swoim domu jak Uszatek w norce Królika, ale łakomstwo było silniejsze niż strach.
Lubiłam czasem się wymądrzać jak Sowa , chwalić się swą rzekomą zaradnością życiową jak Królik, trochę histeryzować jak Kangurzyca, a nade wszystko brykać jak Tygrysek, w towarzystwie kolegów i koleżanek.
Mimo różnych wybryków i Bardzo Małego Rozumku, miałam dobre serce, życzliwe, skore do pomocy tak jak mój miś z bajki.
Miałam małego misia z którym zasypiałam ale ...
Pamiętam jak pierwszy raz na ekranie telewizora Uszatka zobaczyłam ,to aż z zachwytu podskoczyłam.
Chciałam mieć takiego w domu i pochwalić się koleżankom.
Ale w tamtych czasach ,zdobycie takiego misia wcale nie było proste.Cała rodzina się w to zaangażowała.Szukali wszędzie,aż znależli.
Trzeba było stać w długiej kolejce,żeby się załapać na niego .Pamiętam ten rozwścieczony tłum,w sklepie kiedy zabrakło miśków./Sklep ten nazywał się Centralny Dom Dziecka potem zmienili nazwę na Smyk /
Ja na szczęście dostałam Uszatka. Była zima , a miś był większy ode mnie. Nie mogłam go udżwignąć,więc wieżliśmy go na sankach. Wszystkie koleżanki przychodziły go zobaczyć i dziwiły się czemu jest taki duży .
Ja mówiłam ,że w telewizji wygląda na mniejszego ,żeby mógł zmieścić sie na ekranie. Nawet i uwierzyły.
Najważniejsze,że znak szczególny ,czyli oklapniete uszko było u tego misia. Wszystkie lalki poszły w zapomnienie,najważniejszy był Miś. Ubierałam go w kolorowe ubranka,raz nawet nawet został pozbawiony oka,pamiętam ,strasznie płakałam ale mama przyszyła i znów był jak nowy.
Dorosłam ,odeszłam z Zaczarowanego Miejsca swojego dzieciństwa. Zabawki gdzieś się zagubiły, koledzy i koleżanki rozjechali się na cztery strony świata w poszukiwaniu szczęścia.
Pozostał przy mnie tylko poczciwy mój Puchatek. Pozostały mi jeszcze cudowne wspomnienia – miód na moje serce, bo dzięki temu , niezależnie od tego, dokądkolwiek prowadzi mnie los, wracam, gdy tylko odczuwam taką potrzebę, do czasu dzieciństwa, kiedy bawiłam się ze swoimi koleżankami , ucząc się dobra, życzliwości, miłości do świata ludzi, zwierząt, całej przyrody. Mój „Stumilowy Las” nie zmienia się mimo upływu lat, gdyż mocą pamięci ocalam go od zapomnienia. Zły czarodziej Czas nie ma do niego dostępu. Magia dzieciństwa jest od niego silniejsza, dlatego do „leśnej” krainy swych dziecięcych lat często powracałam czytając o Misiu swoim córkom a teraz wnukowi,który spytał ...
babcia czy dziewczyny też lubią misie bo u mnie w Przedszkolu bawią sie tylko lalkami.