On- mój J. J. i Ja- A.A....czyli nasza codziennośćKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 294, liczba wizyt: 534967 |
Nadesłane przez: anetaab dnia 15-07-2011 22:05
Spokojnie mogły byśmy dzis z koleżanką spiewać " Deszczową Piosenkę"
skacząc z z wózkami po kałużach.
My calusieńkie mokre, a chłopaki szczęśliwi pochowani pod wózkowymi budami :)
Oj zaskoczyło nas dziś solidne oberwanie chmury na spacerku.
Chciałysmy przeczekac na kawce, ale obraziłysmy się na knajpkę ,
bo ponad 20 minut nie doczekałyśmy się na obsłużenie.
Przestało padac postanowiłyśmy więc opuścić to miejsce, po czym po chwili spotkała nas za to kara:).
Do Madzi miałyśmy stosunkowo niedaleko, postanowiłyśmy więc sie do niej ewakuować.
Przebralam Kubuśka, rozgrzaliśmy sie trochę, wypiłam herbatke i wezwałam posiłki,
bo uznałam że mało sympatycznie sie będzie wracało mokrym wózkiem.
Nadesłane przez: anetaab dnia 15-07-2011 10:45
Synuś jest właśnie dla mnie lekiem na całe zło...
Złapałam wczoraj wieczorem dołka, Kubunio już spał
czekałam tylko kiedy się obudzi , żeby się do Niego poprzytulać.
To niesamowite, że czasami wystarczy spojrzeć na własne maleństwo,
żeby nic innego nie miło już znaczenia.
Kiedy On śpi obok , taki malutki, bezbronny,
kiedy wiem, że jestem mu tak bardzo potrzebna , to aż chce się żyć.
Mój największy w życiu SKARB jest na świecie zaledwie chwilę ponad 7 miesięcy,
a ja już nie wiem jak wcześniej wyglądało moje życie...
Nadesłane przez: anetaab dnia 14-07-2011 20:04
Agata wyszła dziś ze szpitala.
Nie jest źle, kuśtyka sobie o kulach, ale mowi, że teraz czuję się najlepiej
mając porównanie po 3 operacjach i artroskopii.
Jako dobra siostrunia kupiłam jej nawet bluzeczkę na pocieszenie.
Chcciałam nawet jechac po nią a rodzicami, ale niestety siła wyższa- Urząd Pracy- zatrzymała mnie w domu.
Zaliczyłam więc dziś wizytę w moim ukochanym miejscu. Rodzice pojechali po Agatę musiałam więc zabrac Jakuba. Pani trochę się więc oczywiście oburzyła i pytała czy jestem gotowa do podjęcia pracy, skoro nie miałam z kim zostawic dziecka. Ah uodpornilam się już trochę na jej przemiłe teksty.
Pogoda dalej męczy mi syneczka. marudzi mi Skarbeczek i potóweczki mu wyskakuja- a tak dbam teraz o to, żeby ubierać mu dobre bawełniane ubranka....aj no cóż musimy to przetrwać.
Zastanawiam się tylko jak to będzie jak rodzice wyjadą i zostaniemy sami...
Ale dzielna babka jestem, dam radę, jak zwykle :).