Jedziecie autem, widziecie wypadek, są ranni...Czy potraficie udzielić im pierwszej pomocy, zamin przyjedzie karetka?
A może mieliście taką sytuację na drodze, że ratowaliście czyjeś zdrowie lub życie?
                                  
                  16 lipca 2015 12:31 | ID: 1235486
              
Raz byliśmy z mężem w takiej sytuacji, którą już kilka razy opisywałam na Forum... był to wypadek dwóch nietrzeźwych motocyklistów - kierowcy i pasażera, byliśmy z nimi aż do przyjazdu karetki i policji...
                                  
                  16 lipca 2015 12:33 | ID: 1235488
              
Raz byliśmy z mężem w takiej sytuacji, którą już kilka razy opisywałam na Forum... był to wypadek dwóch nietrzeźwych motocyklistów - kierowcy i pasażera, byliśmy z nimi aż do przyjazdu karetki i policji...
Wiadomo, że w takiej sytuacji czlowiek się denerwuje... ja mam nadzieję, że potrafiłabym zachować zimna krew i pomóc poszkodowanym...
                                  
                  16 lipca 2015 14:37 | ID: 1235500
              
Też się nad tym zastanawiałam.. jak zachować zimną krew.. jak sobie poradzieć.. a jeśli osób jest więcej..
                                  
                  16 lipca 2015 15:49 | ID: 1235519
              
Raz byliśmy z mężem w takiej sytuacji, którą już kilka razy opisywałam na Forum... był to wypadek dwóch nietrzeźwych motocyklistów - kierowcy i pasażera, byliśmy z nimi aż do przyjazdu karetki i policji...
Wiadomo, że w takiej sytuacji czlowiek się denerwuje... ja mam nadzieję, że potrafiłabym zachować zimna krew i pomóc poszkodowanym...
Jechaliśmy z mężem i zatrzymaliśmy się bo gapiów było ale konkretnie to nikt nie działał tylko się gapił... Rozmawiałam do mężczyzny, który uderzył głową w podłoże szosy, krew z ucha mu leciała i starałam się by do przyjazdu karetki przytomny był... drugi latał i w szoku był krzycząc co ja zrobiłem...
                                  
                  16 lipca 2015 17:29 | ID: 1235529
              
Raz byliśmy z mężem w takiej sytuacji, którą już kilka razy opisywałam na Forum... był to wypadek dwóch nietrzeźwych motocyklistów - kierowcy i pasażera, byliśmy z nimi aż do przyjazdu karetki i policji...
Wiadomo, że w takiej sytuacji czlowiek się denerwuje... ja mam nadzieję, że potrafiłabym zachować zimna krew i pomóc poszkodowanym...
Jechaliśmy z mężem i zatrzymaliśmy się bo gapiów było ale konkretnie to nikt nie działał tylko się gapił... Rozmawiałam do mężczyzny, który uderzył głową w podłoże szosy, krew z ucha mu leciała i starałam się by do przyjazdu karetki przytomny był... drugi latał i w szoku był krzycząc co ja zrobiłem...
Nie wiem, jak bym zareagowała. Na pewno starałabym się pomóc, ale mogłabym zgłupiec tak, że cięzko byłoby mi się opanować...
                                  
                  23 września 2015 14:56 | ID: 1249133
              
Wstyd się przyznać, ale jedyne co bym potrafiła to ułożyć w bezpiecznej pozycji...Jeśli chodzi np reanimację, to na pewno nie wiedziałabym ile uciskówi i ile wdechów
                                  
                  25 października 2015 15:25 | ID: 1255547
              
Nie wiem czy bym potrafiła się nie zestresowac, natomiast udzielać pierwszej pomocy umiem, byłam na wielu kursach. Jednak kto wie, jakby to było w rzeczywistości.
                                  
                  25 października 2015 18:15 | ID: 1255557
              
W mojej ponad 30-sto letniej "karierze" kierowcy dwa razy miałem okazję osobiście udzielać pomocy ofiarom wypadków i oba te przypadki wspominam bardzo źle. Nie są to przyjemne doświadczenia, szczególnie, gdy ofiary są mocno poranione.
Pierwszej pomocy umiem udzielić i nigdy nie uchylałem się przed tym obowiązkiem, jednak po doświadczeniu mojej żony, która kilka lat temu, poróżując sama w środku nocy, pierwsza najechała na tragiczne w skutkach zderzenie czołowe dwóch osobówek i była potem kilkakrotnie wzywana najpierw na policję, a potem do sądu w charakterze świadka, przy czym policjant przesłuchujący żonę zachowywał się tak, jak by przesłuchiwał nie świadka wypadku, a sprawcę morderstwa, nie wiem, czy ponownie udzieliłbym pomocy...
Udzielając pomocy można niechcący popełnić błąd, a wtedy system prawno-urzędniczy potrafi tak umęczyć, że żyć się odechciewa...
                                  
                  25 października 2015 21:27 | ID: 1255574
              
W mojej ponad 30-sto letniej "karierze" kierowcy dwa razy miałem okazję osobiście udzielać pomocy ofiarom wypadków i oba te przypadki wspominam bardzo źle. Nie są to przyjemne doświadczenia, szczególnie, gdy ofiary są mocno poranione.
Pierwszej pomocy umiem udzielić i nigdy nie uchylałem się przed tym obowiązkiem, jednak po doświadczeniu mojej żony, która kilka lat temu, poróżując sama w środku nocy, pierwsza najechała na tragiczne w skutkach zderzenie czołowe dwóch osobówek i była potem kilkakrotnie wzywana najpierw na policję, a potem do sądu w charakterze świadka, przy czym policjant przesłuchujący żonę zachowywał się tak, jak by przesłuchiwał nie świadka wypadku, a sprawcę morderstwa, nie wiem, czy ponownie udzieliłbym pomocy...
Udzielając pomocy można niechcący popełnić błąd, a wtedy system prawno-urzędniczy potrafi tak umęczyć, że żyć się odechciewa...
Wiesz, jakby nie było..W każdym przypadku udzieliłabym pomocy.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!