Czuje się z jednej strony okropnie, ale z drugiej nie mogę zrozumieć mojego 16 letniego syna. Wszystko zaczeło się na początku gimnazjum, zaczął wypowiadać się wiele na temat polityki, dyskutować o tym z ojczymem i z rodziną na jakichś zjazdach. Byłam nawet zadowolona, że czymś się interesuje szczególnie, że układał zdania dobrze i mówił nawet z sensem. Z czasem zaczął mówić wiele o moralności i etyce. Śmiałam się, że chyba idzie na księdza lub kogoś w tym rodzaju chociaż on stanowczo zaprzeczył i powiedział, że po prostu nie rozumie głupoty jakimi są ubezwłasnowalnianie i ucięmiężenie społeczne czy coś w tym rodzaju. Czasami wdawał się z tego powodu w dyskusje ze mną, aż pewnego razu chyba powiedziałam coś za wiele i powiedziałam, że jestem za aborcją, eutanazją i że to są wartości wolnościowe. Gdy on się o tym dowiedział wściekł się i wytykał mi jakbym chciała go kiedyś zabić. Tym bardziej się zdenerował, gdy jego siostra powiedziała, że jak byłam w młodym wieku to usunęłam dziecko, bo nie byłam gotowa. Przez to całkowicie się na mnie obraził i powiedział, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Jego ojczym dyskutował o tym i nawet udawał, że popiera jego poglądy (pomimo, że tak naprawdę jest bezstronniczy i nie ma żadnych). Nic nie dało skutków. Coraz częściej gdzieś wychodził na nocki do kolegów byleby tylko mnie nie widzieć. Nie odzywa się do mnie jeśli sama się do niego nie odezwe, a jak już to zrobie to jest niemiły i oziębły. Nawet na święta jego życzenia były chłodne i nawet mnie nie przytulił jak to zazwyczaj robił. Rozmawiałam z pedagogiem w jego technikum i udała się na rozmowę z nim. Nie był do tego chętny, ale jakoś dał się przekonać. Porozmawiał z pedagog i dowiedziałam się od niej, że po prostu ma silne poczucie bycia dobrym i wolnym. Stara się być pragmatyczny oraz dobry na przykład jest przeciwny karze śmierci i zamiast tego chce pogonić wszystkich więźniów do ciężkiej pracy i opłacalnej oraz stworzyć prawdziwą resocjalizacje. Pedagog powiedziała, że jest naprawdę inteligentny, a i oceny posiadała dobre i bardzo dobre. Jednak gdyby taki był to nie powinien wytykać mi braku wiary czy wolności do własnego ciała. Z drugiej strony chciałabym go wspierać, a nie mogę. Nawet zabrania mi przychodzić na zawody lub konkursy naukowe. Ostatnio postanowił, że zamierza zamieszkać w internacie. Jego ojczym się oburzył, a syn odpowiedział, że ma wolną wolę i przynajmniej nikt przez jego wybór nie traci "życia".
Nie wiem co zrobić. Rozmowa nie pomaga, a do psychologa go na przymus nie pośle. Cały czas jest coraz gorzej.