Dla mnie to głupota... życia sobie nie dajemy i nie powinniśmy je sobie odbierać... takie jest moje zdanie...
coś ludzi popycha by zrobić ten ostatni krok...Ja bym to nazwała może ucieczką ...Dwa lata temu głośno było niedaleko mnie o dziewczynie, która odebrała sobie życie. Matka dwójki nastoletnich dzieci, chłopak to kolega mojego syna. Młoda trzydziestokilkuletnia kobieta... Co jest przerażające nie zrobiła tego ponoć pod wplywem chwili lecz "chodziła" z tym kilka dni. Zostawiła ponoć dom w idealnym porządku, zrobione pranie, prasowanie...Znaleziono Ją na strychu ubraną, przygotowaną, uczesaną...Znalazł Ją syn ....Ciarki przechodzą na samą mysl...Czy to tchórzostwo? raczej bezsilność bo miała problemy rodzinne z tego co wiem. Odwaga? Włożyć własnoręcznie sznur na szyję, odepchnąć podnózek spod nóg ze świadomością,że to już nigdy....Dałby ktoś radę? Ale najczęściej słyszy się, ze to...głupota. Ciężko jednoznacznie określić. Ale nic nie jest chyba warte życia oddanego w ten sposób...
wszystko po trochu... odwaga - bo przecież nie jest tak łatwo targnąć się na swoje życie. tchórzostwo - przed tym co jest i co nas otacza. głupota - bo myśli się o sobie a nie o bliskich, bo nie potrafi się widzieć czegoś innego ponad problem... dla mnie to niewyobrażalne, że można podjąć taka decyzję :(
bezsilność , niemóc z problemami i nagromadzonymi kłopotami.czasamai czysta głupota- np nastplatka bo ją chłopak rzucił.
Zadaję sobie to pytanie od 30 lat. Nie znam odpowiedzi, chociaż wydaję mi się czasami, że jestem blisko. Czym innym będzie dla samobójcy, a czym innym dla bliskich.
Potrafię zrozumieć dlaczego, potrafię wybaczyć, ale nie wszystko potrafię powiedzieć.
Jest głupotą, czasami chęcią zwrócenia na siebie uwagi, na swoją bezsilność, na swój ból.
Nie jest tchórzostwem, bo człowiek nie chce umierać, nawet będąc w beznadziejnej sytuacji chce się żyć. Nie tchórzy, tylko ustępuje miejsce czemuś lepszemu.
Jest odwagą, żeby odejść i dać innym odpocząć od siebie, żeby sobie ułożyli życie bez problemów, bez Ciebie. Ile trzeba mieć odwagi, żeby odejść od dzieci, które się kocha nad życie. Trzeba mieć siłę żeby opuścić rodzeństwo i ten cudowny bezlitosny świat.
Na pewno musi to być człowiek samotny, który nie znalazł swojej bezludnej wyspy. Musi to być człowiek wrażliwy na cierpienia innych ludzi.
Znam przypadek gdzie życie odebrała sobie matka pięciorga dzieci.Na pogrzebie ksiądz powiedział że nikt nie ma prawa jej oceniać.Zgodziłam się z nim.Często jesteśmy winni takim sytuacjom.Ta kobieta wołała o pomoc a nikt jej nie słyszał.Przerosło ją życie,problemy,nadmiar obowiązków.Została sama.Dla mnie to tragizm.
To trzeba samemu przeżyć, żeby móc oceniać. Nikomu tego nie życzę, ale się zdarza.
Hmm... nie mówiłbym tu o odwadze. Odwagą jest stanięcie twarzą twarz z problemami, które życie stawia przed nami. Bardziej pasuje ucieczka przed problemami. Pytanie dlaczego ktoś ucieka... bo się boi? Bo nie daje rady? Bo jest zmęczony? Na ostatniej konferencji doszliśmy do wniosku, że nikt kto odbiera sobie życie, nie jest w pełni zdrowy psychicznie. Nie chodzi o to, że samobójcy to wariaci. Po prostu moment czy dłuższy czas gdy człowiek nosi się z myślami samobójczymi to chwile, gdy chyba nie do końca potrafi trzeźwo oceniać rzeczywistość, a co za tym idzie - kierować swoim postępowaniem.
MarcoPolo napisał 2009-08-25 13:18:25 To trzeba samemu przeżyć, żeby móc oceniać. Nikomu tego nie życzę, ale się zdarza.
przypomniał mi sie po tych słowach przypadek 18- nastoletniego chłopaka, którego rodzice zgłosili do psychologa na rozmowę i terapię z powodu mysli samobójczych. Usłyszeli,że są...długie terminy oczekiwań (!). Nie zdążył na "swój" termin, popełnił samobójstwo....
Emocje, nieszczęsliwa milość, zdrada, brak środków do życia.....wystarczy chwila. I zgadzam się, nie nam oceniać
Ktoś odchodzi, bo jego dalsze życie może powodować ból osób które kocha. Tak się takiej osobie wydaje. Odchodzi bo to kwestia honoru jego i jego rodziny. Odchodzi bo wybór, który mu daje los, jest nie do zaakceptowania.
Według Twojego opisu Bartt, ilośc osób nie w pełni zdrowych psychicznie może być dłuższa, od tych potencjalnie zdrowych.
Nie mówię, że tylko ktoś przewlekle chory psychicznie popełnia samobójstwo. Ale wg mnie każdy, kto odbiera sobie życie, w momencie podejmowania decyzji nie jest do końca zdrowy i jego psychika nie funkcjonuje normalnie.
Wiele decyzji podejmujemy w stanie częsciowej niepoczytalności, czyli kierując się emocjami. A czy te emocje trwają 1 dzień czy miesiąc, to różnie bywa.
Bartt napisał 2009-08-25 14:04:53 Nie mówię, że tylko ktoś przewlekle chory psychicznie popełnia samobójstwo. Ale wg mnie każdy, kto odbiera sobie życie, w momencie podejmowania decyzji nie jest do końca zdrowy i jego psychika nie funkcjonuje normalnie.
jest w tym po części racja; wśród niedoszlych samobójców są tacy, którzy mówią,że nigdy więcej ale są tez i tacy, którzy "próbują" do skutku. To już pole psychiatrii
Moim zdaniem to "DRAMAT"
Wszystko co napisaliście jest prawdą, jednak nie jest to tylko "dramat" ofiary, jej myśli ale całej otoczki (rodziny, bliskich, przyjaciół itp. osób).
Wszyscy zadają sobie pytanie "dlaczego" -a odpowiedzi i tak nie uzyskają, a domysły gubiły już nie jednego. Dramat rodziców wyrzuty sumienia - straszne przeżycie.
Samobójstwo jest pewnego rodzaju kaleczeniem psychiki najbliższych oraz wiadomością zabijającą uczucia.
Zawsze się zastanawiałam, jak to jest, że ludzie mają odwagę odebrać sobie życie, a nie mają odwagi żyć. Nie znam odpowiedzi, może dlatego że nigdy nie byłam w tak trudnej sytuacji.
Parafrazując Miłosza. Jeśli się przekroczy cierpienia granicę, za którą uśmiech pogodny się nie zaczyna. Jeśli się pokona się granicę, za którą rodzi się tylko ból i cierpienie. Każdy dzień każda chwila ma całkiem inne barwy, całkiem inne znaczenie. Wtedy nic nie jest oczywiste, prawdziwe. Nawet wartości absolutne nabierają innego znaczenia.
lata temu w szpitalu poznałam dziewczynę, która trafiła tam po próbie samobójczej. miała 14 lat ojczym ją bił i gwałcił przy przyzwoleniu matki. nie mogła tego wytrzymać wiec połknęla dwie garście tabletek nasercowych. w szpitalu ją odratowali ale jak leżała to nawet nikt jej nie odwiedził. naprawdę trudno się dziwic ze zdecydowała sie na taki krok...... życie czasaami bywa okrutne od najmłodszych lat :( wtedy byłam młodsza od niej i nie mogłam jej pomóc chociaz bardzo chciałam.......
I jak ona ma z tym żyć ? I co to za życie będzie ?
Mnie przerażają dane liczbowe samobójstw wśród młodzieży....Dlazcego nikt nie uczy ich szacunku dla życia? Mam nastoletniego syna, któremu powtarzam jak mantrę dosłownie, ze nie ma sytuacji, z której nie ma wyjścia i problemu, którego nie da sie rozwiązać....A Oni tez mają problemy, na które dorośli machają ręką...
W dzisiejszych czasach o załamanie nerwowe nie trudno.Też jestem zdania że ludzie którzy decydują się na taki krok mają problemy z psychiką.Jaka desperacja musi siedzieć w takim człowieku