Sama się nad tym zastanawiam...
29 stycznia 2011 23:19 | ID: 397886
Czy bardziej wierzący [i w sumie co to znaczy?], to nawiedzony????
Jestem BARDZO WIERZĄCA, nie wstydzę się tego, ale nie czuję się też jakoś inną... Moja rodzina jest najzwyklejszą rodziną... A to, że mieszka w niej Bóg wcale nas nie dyskwalifikuje w niczym...
Dziwią mnie takie określenie... I według mojej opinii świadczą o totalnej ignoracji...
29 stycznia 2011 23:27 | ID: 397889
Czy bardziej wierzący [i w sumie co to znaczy?], to nawiedzony????
Jestem BARDZO WIERZĄCA, nie wstydzę się tego, ale nie czuję się też jakoś inną... Moja rodzina jest najzwyklejszą rodziną... A to, że mieszka w niej Bóg wcale nas nie dyskwalifikuje w niczym...
Dziwią mnie takie określenie... I według mojej opinii świadczą o totalnej ignoracji...
Ja na pewno nie ignoruję, ja podziwiam i chylę czoła
29 stycznia 2011 23:29 | ID: 397892
Ja nie wysłałabym moich dzieciaków do takiej szkoły,bo nie różni się ni czym od państwowej,no tylko tym,że mają pieniążki na coroczny remont.
29 stycznia 2011 23:29 | ID: 397893
Czy bardziej wierzący [i w sumie co to znaczy?], to nawiedzony????
Jestem BARDZO WIERZĄCA, nie wstydzę się tego, ale nie czuję się też jakoś inną... Moja rodzina jest najzwyklejszą rodziną... A to, że mieszka w niej Bóg wcale nas nie dyskwalifikuje w niczym...
Dziwią mnie takie określenie... I według mojej opinii świadczą o totalnej ignoracji...
Prócz ignorancji można dodać jeszcze parę konkretniejszych określeń ;-)
Ale już wiemy, czemu szkoły katolickie osiągają takie dobre wyniki - bo w nich wszyscy szybko myślą, skoro wolnomyślicielstwo jest zakazane ;-)
29 stycznia 2011 23:31 | ID: 397894
Dla mnie ważne będzie jeszcze to, jak w przyszłości będzie wyglądał model polskiej edukacji.
Jeśli nauka w szkole katolickiej mogłaby uchronić dziecko przed homopropagandą, jakimiś edukatorami z wszelkiej maści Pontonów czy innymi przejawami indoktrynacji ze strony państwa - to na pewno bym się na nią zdecydował :-)
29 stycznia 2011 23:36 | ID: 397899
Czy bardziej wierzący [i w sumie co to znaczy?], to nawiedzony????
Jestem BARDZO WIERZĄCA, nie wstydzę się tego, ale nie czuję się też jakoś inną... Moja rodzina jest najzwyklejszą rodziną... A to, że mieszka w niej Bóg wcale nas nie dyskwalifikuje w niczym...
Dziwią mnie takie określenie... I według mojej opinii świadczą o totalnej ignoracji...
Ta kobieta też jest wierząca, mowiła że jacyś dziwni, mają dziwne poglądy, nie wszystkie dzieci co chodza do takich szkół są z wierzących rodzin, idą ma jakiś prestiż, bo ktoś polecił. Do syna przedszkola połowa też nie wierzących chodzi, bo bylo blisko to zapisali, a w kościele z dzieckiem pojawią się przed komunią, tak że myslę żę nie miala na myśli że wierzący to dziwki czy coś takiego. Nie ktorzy myślą że poslanie dziecka do takiej szkoly, rozwiąze wszystkir problemy, że nie bedzie problemow z dzieckiem chodzącym do takiej placowki, bo inni Go dobrze wychowają.
30 stycznia 2011 11:16 | ID: 398056
Czy bardziej wierzący [i w sumie co to znaczy?], to nawiedzony????
Jestem BARDZO WIERZĄCA, nie wstydzę się tego, ale nie czuję się też jakoś inną... Moja rodzina jest najzwyklejszą rodziną... A to, że mieszka w niej Bóg wcale nas nie dyskwalifikuje w niczym...
Dziwią mnie takie określenie... I według mojej opinii świadczą o totalnej ignoracji...
Ta kobieta też jest wierząca, mowiła że jacyś dziwni, mają dziwne poglądy, nie wszystkie dzieci co chodza do takich szkół są z wierzących rodzin, idą ma jakiś prestiż, bo ktoś polecił. Do syna przedszkola połowa też nie wierzących chodzi, bo bylo blisko to zapisali, a w kościele z dzieckiem pojawią się przed komunią, tak że myslę żę nie miala na myśli że wierzący to dziwki czy coś takiego. Nie ktorzy myślą że poslanie dziecka do takiej szkoly, rozwiąze wszystkir problemy, że nie bedzie problemow z dzieckiem chodzącym do takiej placowki, bo inni Go dobrze wychowają.
dziwni ? ;)
30 stycznia 2011 11:18 | ID: 398058
Czy bardziej wierzący [i w sumie co to znaczy?], to nawiedzony????
Jestem BARDZO WIERZĄCA, nie wstydzę się tego, ale nie czuję się też jakoś inną... Moja rodzina jest najzwyklejszą rodziną... A to, że mieszka w niej Bóg wcale nas nie dyskwalifikuje w niczym...
Dziwią mnie takie określenie... I według mojej opinii świadczą o totalnej ignoracji...
Ta kobieta też jest wierząca, mowiła że jacyś dziwni, mają dziwne poglądy, nie wszystkie dzieci co chodza do takich szkół są z wierzących rodzin, idą ma jakiś prestiż, bo ktoś polecił. Do syna przedszkola połowa też nie wierzących chodzi, bo bylo blisko to zapisali, a w kościele z dzieckiem pojawią się przed komunią, tak że myslę żę nie miala na myśli że wierzący to dziwki czy coś takiego. Nie ktorzy myślą że poslanie dziecka do takiej szkoly, rozwiąze wszystkir problemy, że nie bedzie problemow z dzieckiem chodzącym do takiej placowki, bo inni Go dobrze wychowają.
Takie podejście rodziców nie jest charakterystyczne tylko dla szkół katolickich. Wielu chętnie przerzuca odpowiedzialność na szkołę, wyznaniową czy nie.
Czy rodzice posyłający dziecko do szkoły katolickiej są nawiedzeni? Muszę to rodzinie i znajomym powiedzieć jesteśmy nawiedzeni!!! wow!!! Do Kościoła też chodzimy, Pan Bóg jest dla nas ważny - szczyt nawiedzenia.
Zastanawiam się, czy ktoś wydający takie opinii zna bliżej rodziców posyłających dzieci do szkoły katolickiej - czy tylko z opinii innych.
Czy posłałabym dziecko do szkoły katolickiej? Zależy jakiej. Są szkoły katolickie tylko z nazwy. Szkoła szkole nie jest równa. Może być fatalna szkoła "katolicka" i dobra państwowa. Czy ja posłałabym dziecko? Gdybym miała w miarę blisko dobrą szkołę katolicką - dlaczego nie.
Już ponad 10 lat temu co 10 para rodziców z dużego miasta deklarowała w badaniach chęć oddania dziecka do szkoły katolickiej - ze względu na aspekt wychowawczy, przekazywane wartości, edukację patriotyczną. Podobają mi się ideały wychowawcze np. pijarów - skoncentrowanie na indywidualności każdego dziecka. Podobają mi się ideały salezjańskie.
Wolnomyślicielstwo nauczycieli? no, wolno im myśleć
Czy to trzymanie dziecka w złotej klatce? Niekoniecznie. Taka szkoła nie daje gwarancji (jak żadna), że rodzice dzieci żyją wartościami chrześcijańskimi (poza tym, że to deklarują), tak jak nie daje gwarancji, że żyją nimi dzieci. Raczej chodzi tutaj o to, co jest dziecku przekazywane, w jaki sposób, o wychowywanie (której szkole nie-wyznaniowej często brak), o przekazywanie wartości chrześcijańskich (które często są ośmieszane), troskę o rozwój dziecka (fatalny nauczyciel, choć głęboko wierzący, długo miejsca nie zagrzeje). Bezcenna jest też współpraca z rodzicami.
Dziecko i tak zderzy się ze światem - rodzice i nauczyciele mogą pomóc mu zbudować dobry, solidny fundament, by nie niszczyło siebie i innych.
W szkole państwowej też jest indoktrynacja.
30 stycznia 2011 12:06 | ID: 398129
Cóż - miałam bezpośredni kontakt ze szkołą katolicką i wiem jedno - dokładnie taka sama szkoła jak szkoły publiczne ( oczywiście mówię tu o przygotowaniu nauczycieli), a nawet często nauczyciele mają duzo mniejsze zdolności pedagogiczne i merytoryczne od tych w szkolach publicznych, za to sa osobami głęboko wierzącymi - a wręcz najczęściej takimi które ( gdyby było to możliwe) w krucjatach z własnej woli uczestniczyły...
Jeśli ktoś pochodzi z bardzo głęboko wierzącej rodziny - takiej która nie uznaje innych religii, uważa że jedyną słuszną religią w Polsce jest katolicyzm jak chcecie tak ich nazywajcie) - to tak. Taka szkoła jest dla nich.
Bardzo głęboka indoktronizacja , częste stosowanie oddziaływań podprogowych - wszystko to tworzy specyficzny typ szkoły.
Dodatkowo udawanie że interesują ich rodzice, dzieci, i wszystko to co tyczy rodziny z powodów czysto altruistycznych...wszystko to powoduje, że duża grupa osób nabiera się na stwierdzenie " katolicka to lepsza"...
Wiem o czym pisze bo ja słyszałam rozmowy w pokoju nauczycielskim w takich szkołach i te , które toczyły się za zamkniętymi drzwiami...
Znam wiele szkół publicznych, którym szkoły katolickie nie dorastają do pięt...
Oczywiście nie twierdzę że jest to wyłącznie w szkołach katolickich. Dużo bardziej rozbudowane jest w szkołach islamistycznych i judeistycznych...
Co do myślenia nauczycieli w takich szkołach - mogą myśleć tylko "od-do"....tak jak dyrektor im pozowli...nic od siebie...dla tych nauczycieli po kilku latach pracy w takiej szkole, wszystko co nie jest ortodoksyjnym katolicyzmem , jest złe...
Z mojego osobistego punktu widzenia, wolę żeby moje dziecko było uczone przez osoby o "otwartych umysłach" - nawet jeśli na 15 nauczycieli , takich będzie tylko 2 ! W szkole publicznej przynajmniej jest szansa że trafi na takich nauczycieli....
30 stycznia 2011 12:39 | ID: 398161
Brakuje mi odpowiedzi "nie przywiązuję do tego wagi tylko po poziomu kształcenia".
Jeżeli byłaby to dobra szkoła, z tradycjami, dająca mozliwości to nie miałabym nic przeciwko.
30 stycznia 2011 13:03 | ID: 398172
Faktem jest, z eo szkołach katolickich kraży wiele niesympatycznych stereotypów. I również jest faktem, ze są to zwykle opinie ludzi, którzy sie z taka szkolą bezposrednio nie zetknęli.
Jeśli sie głębiej zastanowić, najbardziej słuszna wydaje mi sie odpowiedź Kasi:
Brakuje mi odpowiedzi "nie przywiązuję do tego wagi tylko po poziomu kształcenia".
Jeżeli byłaby to dobra szkoła, z tradycjami, dająca mozliwości to nie miałabym nic przeciwko.
Bo przecież to jest najważniejsze.
Choc bezsprzecznie przekazywane wartości mają takze ogromne znaczenie. Dziecko musi "czuć klimat" takiej szkoły, a nie czuc sie w jakis sposób zmuszane do określonych zachowań. W rodzinach katolickich, w których wiara jest głęboko zakorzeniona i co najważniejsze - praktykowana - posłanie dziecka do takiej szkoły jest czymś oczywistym. Wątpliwosci maja osoby mniej wierzące.
Co do nawiedzenia - absolutnie sie z tym nie zgadzam!
Jagienko wiesz, ze bardzo Cię cenię za Twoją wiarę i za to, ze nie wstydzisz się otwarcie o niej mowić w czasach, w których często nieprzychylnie sie patrzy na takie wyznania. To właśnie świadczy o sile wiary według mnie - odwaga mówienia o niej.
W takich szkolach są ludzie jak my wszyscy, tylko odznaczajacy sie wyjatkową wiarą.
30 stycznia 2011 17:44 | ID: 398377
mysle ze z tym "nawiedzeni" to raczej chopdzilo o takie skraj juz podjescie .. bo ils rzecyz niektorzy pottrafia przesadzic ;p
mlodej nie wysle do takiej szkoly
30 stycznia 2011 18:56 | ID: 398485
Jestem osobą wierzącą, więc nie miałabym nic przeciwko
30 stycznia 2011 19:18 | ID: 398536
Brakuje mi odpowiedzi "nie przywiązuję do tego wagi tylko po poziomu kształcenia".
Jeżeli byłaby to dobra szkoła, z tradycjami, dająca mozliwości to nie miałabym nic przeciwko.
też o tym pomyślałam. dziecko z rodziny wierzącej nie miałoby chyba problemu z tego typu szkołą. z pewnością kierowałabym się poziomem kształcenia
30 stycznia 2011 19:21 | ID: 398542
jagienko : powiedz mi jak to jest .. wlasnei z tymi modlitwami itd
30 stycznia 2011 19:24 | ID: 398551
Brakuje mi odpowiedzi "nie przywiązuję do tego wagi tylko po poziomu kształcenia".
Jeżeli byłaby to dobra szkoła, z tradycjami, dająca mozliwości to nie miałabym nic przeciwko.
też o tym pomyślałam. dziecko z rodziny wierzącej nie miałoby chyba problemu z tego typu szkołą. z pewnością kierowałabym się poziomem kształcenia
Zgadzam sie. Karą mogłoby być posłanie do takiej szkoły dziecka z rodziny niewierzącej... zresztą, to by było bez sensu...
30 stycznia 2011 19:28 | ID: 398560
jagienko : powiedz mi jak to jest .. wlasnei z tymi modlitwami itd
Już Ci mówię...
Codziennie o godzinie 7.45 jest możliwość uczestniczenia w modlitwie ale jest to NIEBOWIĄZKOWE... Nikt z tego nie rozlicza... Kto chce ten przychodzi... Obowiązek uczestnictwa dotyczy świąt kościelnych gdy jest organizowana Msza dla szkoły... Jest też coś takiego, że raz w roku każda klasa uczestniczy w miejskich obchodach jednego święta kościelnego np. Niedziela Palmowa i jednego patriotycznego np. 3-go Maja...
W czasie lekcji nikt się nie modli, jak się nie zapomni to jest taka króciutka modlitwa na początku pierwszej lekcji o dobrą naukę i na końcu ostatniej - dziękczynienie... :)
Karolina mówi, że absolutnie nie jest to jakoś uciążliwe... A uczniowe są równie rozbrykani jak gdzie indziej
Ja dodam od siebie, że czasem bywając w szkole mam wrażenie, że jestem w ZOO! :)))))
30 stycznia 2011 21:24 | ID: 398730
Brakuje mi odpowiedzi "nie przywiązuję do tego wagi tylko po poziomu kształcenia".
Jeżeli byłaby to dobra szkoła, z tradycjami, dająca mozliwości to nie miałabym nic przeciwko.
Dokładnie tak...
30 stycznia 2011 21:34 | ID: 398735
Moje spostrzeżenia są takie: w szkole u nas kiedyś na prośbę uczniów wprowadzono modlitwę Anioł Pański. Młodzi zbierali się, przychodził ksiądz czasem i modlili się wspólnie. Istniała tez wspólnota, która podczas przerw grała na gitarze i śpiewała piosenki religijne. Było to dobrze przyjmowane zarówno przez innych uczniów jak i nauczycieli. Nie była to szkoła katolicka.
Kontaktu ze szkołą katolicką nie miałam, natomiast znałam jednego dyrektora takiej szkoły ( salezjanina). Miał niesamowicie dobre podejście do młodzieży, także tej "trudnej". Dawał młodym swobodę w pewnych dziedzinach, wykazywał zaufanie, jednak potrafił też wymagać co nieco. I świetnie grał w karty.
Czyli : czy katolicka czy nie - dużo zależy od ludzi. I od poziomu ich umiejętności, a religię przy odrobinie wyrozumiałości ze strony nauczcycieli, można praktykować i w szkole publicznej.
30 stycznia 2011 23:35 | ID: 398921
moje dziecko było w takiej szkole,ale juz nie jest
patrząc na to z perspektywy czasu,na pewno nie posłałabym go do tej szkoły,jak dla niego za wysoki poziom
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.