Miałam dziś dziwne zdarzenia .Zastanawiają mnie do teraz i pewnie długo zastanawiać będą . Nie udało mi się być dziś w kościele na "popielcu" .Rano zebrałam się z Aduśka i moja mamą na mszę - miałam wogóle jechac wieczorem ,ale siostra chciała pobyć z Olcią i postanowiłam ,że wyjedziemy ranko ,a wieczorkiem pojedzie tylko Mąż.
Poszłam ,wyprowadziłam samochód odpalił od razu ,ale zgasł i już na dobre . Siostra mówi weż mój okej -odpaliłam ,by rozgrzał się trochę i weszłam do domu ubrać Adkę i siebie w kurtki -moja non stop się rozpinała się mimo ,ze zamek okej i nigdy się tak nie działo. Wkońcu zapiełam ją zakładam buty ,rozwalił się w nich zamek ,ale więłam drugie -wychodzimy z domu Aduskę sadzam w fotelik samochód zgasł,ale nic mama wsiadła ja razem z nimi okej ruszmy -samochód nie odpalił- mama w samochodzie do mnie mówi COŚ TRZYMA CIĘ W DOMU... DZIŚ DARUJ SOBIE WYJAZDY I MNIEJ NA UWADZE ,TO ,ŻE TAKIE ZDARZENIE MOŻE CHRONIĆ CIĘ OD ZŁEGO...
Wzięłam ,to do siebie ! Mama ,babcie opowiadały mi kiedyś takie sytuacje,że nieraz wszystko dzieje się tak ,byśmy nie wychodzili ,ale nie bierzemy tego do siebie i wychodzimy... czasem na złe zdarzenie losowe ,w którym nawet nie musielibyśmy brać udziału ,gdybyśmy wzięli pod uwagę ,to ,ze działo się na niekorzyść wyjśca.
Pierwszy raz spotkało mnie coś takiego !!
Mieliście kiedyś takie zdarzenia ,że COŚ wam przeszkadza w realizacji podróży ,planu,załatwienia jakiejś ważnej sprawy???
Jak podchodzicie do takiej sytuacji ??
Ja nawet trochę się przestraszyłam ,na msze wieczorną wysłałam tylko mamę ,męża i córkę ,a kożystając z faktu ,ze Olcia spała zmówiłam różaniec . Jestem wierząca i może nie powinnam podchodzić do tego tak poważnie ,ale jednak słowa mamy dały mi do myślenia ...