Byłam harcerką ZHR przez ok 4 lata. Zdobyłam krzyż, wiele sprawności których już nie pamiętam a na szczeblu funkcji wspięłam się do poddrużynowej (jednocześnie będąc zastępową).
Jakie Wy macie wspomnienia związane z tym okresem? Czy miło wspominacie piosenki śpiewane wieczorami przy blasku ogniska? Czego się nauczyliście?
Może byliście przeciwnikami harcerstwa? Słyszeliście niepochlebne opinie lub po prostu uważaliście, że sami potraficie sobie ciekawiej zorganizować czas?


Ganiali nas po łąkach i bagnach nocą. W szeregu i milczących! Mój plecak niosła koleżanka - a ja na plecach miałam najmłodszą z naszej drużyny dziewczynkę (nie było litości). Zgubiłam buta - ale ktoś go podał. To były czasy. Solidarnie i wszystko dla zabawy. Mój mąż dziwi mi się, gdy opowiadam takie historie. Stwierdza, że one jest panem dla siebie a nie jak za komuny wszyscy wszystko po równo ale byli równi i równiejsi... Nie rozumie jak można z przyjemnością wstawać skoro świt, lub nie spać w nocy tylko stać na warcie albo mieć dyżur na zmywaku w kuchni... Nie da się tego opowiedzieć i na sucho przekonać kogoś do tego, że to naprawdę było piękne. To po prostu trzeba było przeżyć!
). Na studiach już miałam coraz mniej czasu na wszystko i tak jakoś to wszystko wygasło :(
