No tu akurat się nie dziwię- ja tez, jak pierwszy raz poszłam do pani ginekolog, żeby zrobić sobie kontrolne badania, to wiedziałam, że zrobi mi też cytologię, ale nie wiedziałam "jak to się robi", miałam co prawda 21 lat, ale wstydziłam się zapytać kogokolwiek, na czym to polega, nie miałam wtedy jeszcze internetu w domu, mieszkałam na stancji, koleżanki też do ginekologa nie chodziły, poszłam w ogóle na badanie, bo moja pani (u której mieszkałam) "wypchnęła" mnie na to badanie, bo "trzeba". Z moją mamą też o tym nie rozmawiałam, bo ona ze swoją nie rozmawiała, więc nie potrafi ze mną pewnych tematów poruszać, wiedziałam tylko, że "to nie boli", ale szczegółów dowiedziałam się dopiero na wizycie, bo pytałam o wszystko, co mnie interesowało i to bardzo szczegółowo :-) No, ale z kobietą ginekolog to nie ma skrępowania, żeby się wszystkiego dowiedzieć :-) Zwłaszcza, jak kobieta po raz pierwszy idzie na taką wizytę :-) W różnych książkach i ulotkach można znaleźć informacje na temat badania ginekologicznego, sposobów zabezpieczania się, itp., natomiast nigdy nie spotkałam się wcześniej z ulotką na temat cytologii. Ta tytułowa Majka tez pierwszy raz poszła do ginekologa i też pewnie nikogo nie pytała, na czym to polega (odniosłam wrażenie, że jest nieśmiała i skromna), taką więc sytuację jeszcze mogłabym zrozumieć.
Poza oczywiście tym, co stało się później!

Bo, o ile przeciętny może nie wiedzieć wiele na temat badań, czy w ogóle medycyny, to już pielęgniarka i lekarka powinny zadbać o chociażby sprawdzenie, co komu "robią"

A to już było dalej niesmaczne...