Analogia do sposobu odczytywania dat z drugiego tyciąclecia n.e. przemawia na korzyść formy w
dwa tysiące dziesiątym. Na przykład zjazd w Gnieździe, na którym Bolesław Chrobry, wówczas jeszcze książę, przyjmował cesarza Ottona III, odbył się w roku
tysięcznym, ale koronę królewską Bolesław przyjął dopiero w roku
tysiąc dwudziestym piątym, a nie
tysięcznym dwudziestym piątym. Niemal tysiąc lat po zjeździe gnieźnieńskim dziennikarze pisali o tzw. pluskwie milenijnej, czyli o tym, czy w roku
dwutysięcznym nastąpi globalna awaria systemów komputerowych z powodu zmiany daty, ale już rok później, w roku
dwa tysiące pierwszym ten temat poszedł w zapomnienie, natomiast zaczęto zadawać to samo pytanie, jak powinno się mówić:
w dwa tysiące pierwszym czy
w dwutysięcznym pierwszym?
Kierując się
analogią do dat historycznych, większość językoznawców opowiada się za konstrukcjami typu
w roku dwa tysiące pierwszym. Nieliczni brali w obronę konstrukcje typu
w roku dwutysięcznym pierwszym, twierdząc, że silniejsza jest analogia do daty bliskiej (w dodatku zaś przełomowej) niż dalekiej. Zwyczaj językowy był - i nadal jest - zróżnicowany, ale z biegiem czasu konstrukcje typu
w roku dwa tysiące pierwszym będą zyskiwać coraz większą przewagę, gdyż są wygodniejsze, por. wymagającą znacznego mozołu konstrukcję
w roku dwutysięcznym setnym dwudziestym pierwszym i o wiele prostszą
w roku dwa tysiące sto dwudziestym pierwszym.
Za: Mirosław Bańko, PWN