61
Tigrina
Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06 .
Posty: 4674
2009-12-05 21:24:25
Ja też nie jestem za tym, żeby religię wliczać do średniej.
Dla mnie to jest trochę chore, przecież dzisiejsza młodzież, która chodzi w szkole na religię, w ogóle nie bierze sobie do serca tego, co tam usłyszy na takiej lekcji.
Jak byłam mała, to chodziłam do szkółki przy kościele, w każdą niedzielę były takie zajęcia- z przyjemnością się na nie chodziło. Religię w szkole mieliśmy dopiero chyba w drugiej klasie SP, a do Komunii poszłam w trzeciej klasie (tak jest w mojej rodzinnej miejscowości). I wtedy ja rzeczywiście czułam, po co idę do Kościoła, wiedziałam, co znaczy to, co słyszę, całą sobą słuchałam każdej Mszy, każdego Kazania. I tak było przez wiele lat, bo, jak to się mówi: "czym skorupka za młodu..."
A teraz jak jest? Od pierwszej klasy katechetka stawia oceny, dzieci uczą się na pamięć fragmentów Starego Testamentu, często bez zrozumienia. Miałam kontakt przez parę lat z dziećmi znajomych, od ich pierwszej klasy, aż pod koniec podstawówki i naprawdę byłam tym trochę zniesmaczona.
Religia w szkole stała się czymś popularnym, przeliczanym na oceny, czysto wymiernym pojęciem. Jest jak muzyka, plastyka, trzeba na nią chodzić, to chodzą, ale bez przekonania. Idzie potem taka młodzież do gimnazjum, albo do jakiejś szkoły średniej i do Kościoła chodzi tylko po to, żeby "rodzice nie gadali", albo żeby "koleżanka nowe spodnie zobaczyła".
A przecież tylu księży cierpiało w komunizmie. I po co? Żeby teraz religią poniewierać?
Problem też pewnie zaczyna się w domu, bo rodzice też nie interesują się, co dziecko pamięta z historii religii, a tylko jakie ma oceny, nie traktuje ich też często zbyt poważnie. A wtedy szkoła nic już na to nie poradzi.
Może gdyby religia wróciła do salek katechetycznych, to byłby jakiś powrót do korzeni? Może też gdyby młodzież mogła dyskutować z księdzem na interesujące zagadnienia, a nie tylko słyszeć od zakonnicy "siadaj, pała", to nie byłaby taka "nieokiełznana" w szkole na co dzień?
Chociaż z drugiej strony, teraz to już trochę za późno na jakieś skuteczne rozwiązania. Kiedyś poszłam dla odmiany do innego Kościoła, niż zwykle. Chyba do Parafii Najświętszego Serca Jezusowego na Mickiewicza. W ławce przede mną było starsze małżeństwo, mężczyzna prawie całą Mszę Św. przespał pochrapując, żona obudziła go przed Komunią, więc poszedł, przystąpił i zaraz potem wyszli, nawet nie czekając na koniec Mszy Św.
Czegoż więc wymagać od dzieci, kiedy się na takie "kwiatki" napatrzą?