12 lutego 2009 16:56 | ID: 14417
19 lutego 2009 16:38 | ID: 14852
19 lutego 2009 16:48 | ID: 14853
Po opracowaniu wspólnej wizji rodziny, działania powinny zmierzać do tego, by móc osiągać jej założenia. Covey i jego żona chcąc by dzieci były samodzielne, jeździli całą rodziną na obozy przetrwania. Zależało im także bardzo na tym, by ich dzieci chodząc do szkoły zdobywały autentyczną wiedzę i uczyły się ciekawości świata. Aby osiągnąć ten cel rodzice pytali o poruszane na lekcjach tematy, które wspólnie z dziećmi rozwijali w domu, natomiast nie pytali nigdy o oceny, które rzadko z reszta schodziły poniżej pięciu z minusem. Jednak nie o oceny tu chodziło, ale o faktyczną wiedzę i rozbudzenie zainteresowań.
19 lutego 2009 17:20 | ID: 14856
Moim zdaniem nie wszystko się zgadza, gdzie nasza tradycja? To wlaśnie i ona powinna kreować naszą naukę, nasza swidomośc czy światopogląd jest inny niż obywatela za granicą. Do tego nie wyobrażam sobie aby dziecko zastanowilo sie nad swoim postępowaniem - postępuje ono instynktownie, tak jak zaobserwowaly zachowanie swoich rodziców czy domowników.
Powinnyśmy nauczyć dzieći : 1. Miłości 2. Tolerancji 3. Akceptacji 4. Wolności słowa i myśli (w zależności od wieku :P) Z zachodu przyszła do nas moda bezstresowego wychowania - proponuję przeprowadzic sondę, z tego doświadczenia. Każdy powinien wiedzieć jaka jest jego pozycja w domu, obowiązki i prawa. Wtedy szczęśliwa rodzina będzie nawykiem bez liczby :)
26 lutego 2009 15:13 | ID: 15538
26 lutego 2009 15:24 | ID: 15540
26 lutego 2009 15:36 | ID: 15543
26 lutego 2009 15:42 | ID: 15546
26 lutego 2009 16:46 | ID: 15552
26 lutego 2009 16:51 | ID: 15553
5 marca 2009 16:11 | ID: 16307
12 marca 2009 17:03 | ID: 17025
19 marca 2009 16:59 | ID: 17558
19 marca 2009 17:05 | ID: 17559
26 marca 2009 16:38 | ID: 18291
2 kwietnia 2009 16:10 | ID: 19011
Nawyk siódmy mówi o tym, że trzeba odpowiednio dbać o różne aspekty rozwoju rodziny. Autor przytacza anegdotę o dwóch mężczyznach scinających drzewa, z których jeden pracuje tępą a drugi cząsto ostrzoną piłą. Łatwo zdagnąć, który z nich jest skuteczniejsz - nazwa nawyku siódmego brzmi: " Naostrz piłę" "Entropia jest pojęciem fizycznym i wskazuje kierunek przemian w danym układzie. Zgodnie z zasadami termodynamiki, w układzie pozostawionym samemu sobie entropia rośnie, co oznacza, że coraz bardziej się on rozpada i panuje w nim coraz wi ekszy chaos. To samo dzieje się w życiu i wszyscy dobrze o tym wiemy.Przestań poświęcać uwagę swojemu ciału, w wkrótce jego stan się pogorszy. Zaniedbaj samochód, a zacznie się psuć. Poświęcaj każdą wolną chwilę na ogladanie telewizji, a twój umysł się zdegeneruje.Wszystko czego nie doglądamy i nie odnawiamy, psuje się, rozregulowuje i niszczenie. Jak mówi porzekadło: czego nie używasz, to tracisz. Małżeństwo nie jest wyjatkiem. Więzów małżeńskich nie można traktować obojętnie ani ich nadużywać. Rzecz zaniedbywana nie pozostaje w dotychczasowym stanie, lecz nieuchronnie ulega degradacji. Wszystko wymaga uwagi, opieki i troski, a tym bardziej ten najdelikatniejszy ze wszystkich związków". Każda rodzina powinna znaleźć czas na zadbanie o cztery podstawowe wymiary swojego istnienia: fizyczny, społeczny, umysłowy i duchowy (dla wierzących). Tytułowe "ostrzenie piły" oznacza dokonywanie odnowy sił. Każdy w rodzinie może to robić sam, ale i współzależnie z innymi. Autor namawia do ustalenia terminu regularnych spotkań rodzinnych, np. raz w tygodniui. Przedmiot i czas tych spotkań zależeć powinny od potrzeb danej rodziny. Do tego typu spotkań zachęca także wielu innych psychologów. Będąc kiedyś w kościele wysłuchałam nauk dotyczących znaczenia piątków. Ksiądz mósił o tym, że w każdy piątek rodzina powinna zbierać się i czynić coś w stylu "rachunku sumienia" czy też po prostu prowadzić rozmowy z refleksjami z całego tygodnia. Uderzyło mnie podobieństwo proponowanych rozwiązań. Istotne są także spotkania samych małżonków, będące czasem tylko dla nich, przeznaczonym do rozmowy na wszelkie tematy. Nawet jeśli pozornie nie ma o czym mówić, w czasie takich celowych spotkań może pojawić się wiele ważnych kwestii, które mogły pozostać przemilczane lub też wartościowych pomysłów. Członkowie rodziny utrzymując taką tradycję, pokazują sobie nawzajem, że są dla siebie ważni i że mogą na siebie liczyć. To istotne dla wszystkich, a szczególnie dla dzieci. Bardziej naturalnym, również proponowanym przez Coveya sposobem utrzymania dobrych relacji są wspólne obiady. Oczywiście wspólnie jedzone obiady nie muszą wykluczać cotygodniowych spotkań.
2 kwietnia 2009 16:24 | ID: 19012
W obecnych czasach nie często wszyscy członkowie rodziny spotykają się w porze obiadu w domu, można zamienić te obiady na wspólne kolacje lub chociaż tradycję weekendową. Autor namawia do tego, by każdą okazję wykorzystać do bycia i robienia czegoś razem. Ma na myśli urodziny, święta, wakacje czy też ich część, wyjazdy weekendowe, wspólne głośne czytanie itd. Każda osoba może przy tych okazjach ofiarować coś z siebie innym. Wspólna dobroczynność to także dobry pomysł. Moja córka zamierza ze swoim synem rozpocząc praktykę wolontariuszy w schronisku dla zwierząt, które bardzo kochają. Będą wtedy gdy znajdą czas jeździć do schroniska i wyprowadzać psy na spacer. Dla wnuka będzie to nauka aktywnwego pomagania innym oraz czas spędzony chętnie z mamą. Boję się tylko żeby nie zaczęli znosić zwierzaków do domu...;) Na razie mają trzy... W mojej szerszej rodzinie dwie osoby adopotowały dzieci afrykańskie, tj. adoptowały na odległość wpłacając pieniądze,umozliwiając tym dzieciom naukę, leczenie itd. W rodzinie postawa ofiarowywania czegoś innym, obdarowywania się jest na prawdę bardzo ważna, nie chodzi tu tylko o rzeczy materialne.
9 kwietnia 2009 16:32 | ID: 19897
9 kwietnia 2009 16:37 | ID: 19900
9 kwietnia 2009 17:01 | ID: 19902
17 kwietnia 2009 16:07 | ID: 20685
Covey cytuje w swojej książce nieznanego autora, ja też go zacytuję, bo to mądre słowa: "Dziecko krytykowane uczy się potepiać. Dziecko żyjące w poczuciu bezpieczeństwa uczy się wierzyć w siebie. Dziecko otoczone agresją uczy się wrogości. Dziecko akceptowane uczy się kochać. Dziecko żyjące w strachu uczy się lękliwości. Dziecko darzone uznaniem uczy się, że dobrze mieć cel. Dziecko doświadczające litości, uczy się użalać nad sobą. Dziecko otoczone aprobatą uczy się lubić siebie. Dziecko otoczone zazdrością uczy się zawiści. Dziecko otoczone przyjaźnią uczy się radości życia." Niezależnie od tego czy chcemy, czy nie chcemy, stanowimy wzór dla naszych dzieci. Oczywiście ulegają one też innym wpływom, ale nasza postawa życiowa na pewno ma dla ich rozwoju ogromne znaczenie. To wszystko do czego nawołuje Covey w swoich siedmiu nawykach pokazuje innym członkom rodziny, w tym dzieciom, że rodzina to coś ważnego, że można w niej czuć się bezpiecznie i ufać sobie nawzajem. Dzieci ponad to uczą się bezcennej postawy aktywnego rozwiązywania problemów i twórczego podejścia do życia w ogóle. W dzisiejszych czasach wiele mówi się o kryzysie rodziny i złym wpływie kultury masowej na nasze dzieci i młodzież. Zatem rodzina musi "walczyć" o swoją pozycję, która rzeczywiście jest zagrożona. Pewnie Państwo macie swoje sposoby na udane życie rodzinne, ale gdyby komuś któryś, czy wiele ze sposobów Coveya wydały się dobre, to zachęcam do ich praktykowania!!!!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.