Mam problem ze swoim 6 letnim synkiem i jego stosunkiem ostatnimi czasy do dentysty...
Dotąd sam chciał chodzić do dentysty,kazał mi dzwonić i umawiać go na wizyte jak tylko coś go zabolało.
Miał już 2 razy leczone zęby mleczne i 3 szt usunięte. Fakt,za drugim razem podczas leczenia troszkę go zabolało,ale niby zniósł ok.
Teraz ni diabła. Został mu do wyleczenia jeden ząbek,mała dziurka.Ma mieć wyleczony i wszystkie zęby zalakowane.
A tu zaczęła się histeria....Dokąd nie przekroczy progu gabinetu,to wszystko wie,o wszystkim pamięta,na wszystko się zgadza. Po czym mija godzina proszenia,błagania,namawiania by usiadł na fotelu,a dokładnie by oparł się na nim i otworzył buzię.
No i nic z tego....
Już 2 wizyty minęły w ten sposób,w odstępie tygodnia. Straciliśmy czas i nic.
I podwójnie źle się czuję,bo znam dobrze dentystkę gdyż sama leczę się u niej od 12 lat i zdaję sobie sprawę,że w to miejsce mogła przyjąć innego pacjenta i wziąć za to kasę.A tak-straciła 2 razy po godzinie i za darmo.To jej prywatny gabinet.Kubie leczy zeby na kasę chorych co prawda,ale jeśli wizyta nie doszła do skutku to i z NFZ nic nie dostanie.I głupio mi...
A kobitka jest w moim wieku i ma podejście do dzieci,sama też ma córę 17 lat i dwójkę bliźniaków 4 letnich.Mówiłą,że Kuba dostanie nagrodę,ja sama też obiecałąm Mc Donalda po wizycie...
Nawet postraszyłam,że odbiorę mu wszystkie przywileje typu":komputer,słodycze,bajki...
Nie pomogło...
Już nie wiem co robić,jak rozmawiać z Kubą...:(
On twierdzi,że się boi...boi bo nie pamięta jak to jest z tym "odkurzaczem" (tak Kasia nazywa "wiertarkę")...
Podzielcie się ze mną swoimi metodami,bo bardzo mi ich ppotrzeba...nie mam już pomysłów...