Zwłoki 15-letniego Mikołaja odnaleziono przed rokiem w zagajniku. Na głowie miał foliową reklamówkę. Przyczyna śmierci: uduszenie. - To samobójstwo - uznała prokuratura.
Mikołaj był dobrym uczniem, laureatem konkursu historycznego, miłośnikiem psów. Dlaczego odebrał sobie życie? Trop pojawił się w szkole. Mówiłem do niego: debil, głupek
Śledczy dowiedzieli się, że rówieśnicy dręczyli chłopaka. - Śmiali się z jego nazwiska i rudych włosów. Gadali mu głupie rzeczy, tupali, straszyli - zeznał policjantom jeden z uczniów. - Mikołaj bardzo to przeżywał - dodała jego koleżanka.
Uczniowie wskazali trzech prześladowców Mikołaja. A ci nie zaprzeczyli, że dręczyli kolegę. - Mówiłem do niego: debil, głupek. Z dwa-trzy razy uderzyłem w twarz. Biłem otwartą dłonią - zeznał jeden z nich. Drugi dodał: - Męczyliśmy Mikołaja na lekcji. Śmialiśmy się z jego dziwnych min.
Mikołaj zaczął wagarować. Szukał w internecie informacji o samobójstwach. Zanim wyszedł z domu, by odebrać sobie życie, rodzice rozmawiali z nim o szkolnych nieobecnościach. Odpowiedział wtedy, że idzie przemyśleć swoje zachowanie. To były jego ostatnie słowa.
Otworzył się przede mną
Wychowawczyni Mikołaja, a zarazem szkolna psycholog, rozmawiała z nim o jego myślach samobójczych. - Otworzył się przede mną. Wymienił trzech uczniów, którzy mieli go szykanować słownie. Opowiedział o poczuciu osamotnienia - zeznała na policji. Nauczycielka przekonywała, że zareagowała: - Rozmawiałam z tymi uczniami. Według mnie relacje Mikołaja z chłopcami poprawiły się.
Dodała też, że konsultowała się z innym psychologiem, a o problemach Mikołaja powiadomiła jego mamę. Kuratorium, które przeprowadziło potem kontrolę w gimnazjum, nie dopatrzyło się nieprawidłowości.
Prokuratura nie znalazła dowodów, by ktoś namawiał Mikołaja do samobójstwa lub mu w tym pomagał. I śledztwo umorzyła.
A czy był związek pomiędzy samobójstwem Mikołaja a dręczeniem go przez rówieśników? Tego prokuratura nie zbadała. Uznała, że ustalić mógłby to jedynie sąd dla nieletnich.
Sąd zebrał dowody, teraz je oceni
Przepisy są tak skonstruowane, że sąd dla nieletnich sam zbiera dowody, a potem je ocenia. Nie musi więc brać pod uwagę relacji, które zebrali policjanci i prokuratorzy.
Sąd sprawę badał od kilku miesięcy. Teraz, jak się dowiedzieliśmy, uznał, że trzech gimnazjalistów mogło dopuścić się znęcania nad Mikołajem. Dlaczego mogło dopuścić, a nie dopuściło? Bo sąd dopiero zebrał dowody, a teraz - na niejawnej rozprawie - będzie je oceniał.
Z kwalifikacji czynu, jaką przyjął sąd dla nieletnich, dowiadujemy się, że gimnazjaliści będą odpowiadać jedynie za nękanie. Sąd nie dopatrzył się jednak związku pomiędzy nękaniem a próbą samobójczą Mikołaja.
Jarema Sawiński, rzecznik poznańskiego sądu, nie chce podać szczegółów, bo sprawy dla nieletnich toczą się z mocy prawa za zamkniętymi drzwiami. - Rozstrzygnięcie powinno być znane w ciągu miesiąca, choć sąd nie jest tu związany żadnym terminem - mówi nam Sawiński.
Jeśli sąd uzna, że koledzy dręczyli Mikołaja, orzec może tzw. środki wychowawcze: przydzielić im kuratora lub umieścić w poprawczaku.
Klasa Mikołaja przed rokiem skończyła gimnazjum. Dwóch z trzech uczniów, którzy staną przed sądem dla nieletnich, opuściło szkołę. - Z tego, co wiem, kontynuują naukę. Ostatni nadal uczy się w naszym gimnazjum - mówi dyrektor szkoły Krzysztof Narożny.
O samobójstwie Mikołaja i zarzutach, że był dręczony, dyrektor nie chce rozmawiać.