Były licealista ma dostać od szkoły odszkodowanie za dyskryminację
- Zarejestrowany: 22.09.2009, 09:00
- Posty: 2879
Konflikt Alana ze szkołą wybuchł pod koniec 2008 roku. Jedna z nauczycielek poinformowała młodzież, że przy wystawianiu ocen z jej przedmiotu będzie brana pod uwagę frekwencja ucznia. Po trzech nieobecnościach – także usprawiedliwionych – ocena miała być obniżona o stopień.
Alan i jego koledzy zaprotestowali, skierowali pytanie do dyrekcji, napisali petycję do nauczycielki. – Obraziła się na nas, zagroziła odejściem na emeryturę – mówi Alan. Koledzy ustąpili, Alan nie, dlatego w szkole czekały na niego szykany, czego efektem była decyzja o zmianie placówki.
Uczeń ukończył społeczne liceum i podał swoją wcześnejszą szkołę do sądu. Jak donosi Rzeczpospolita zakończony niedawno proces chłopca zakończył się dla niego sukcesem. Alan wywalczył 15,5 tys. odszkodowania.
Rzeczpospolita
Całość do przeczytania tu
Jak myślicie, czy słusznie sąd przyznał Alanowi rację?
Patrząc na tą sprawę z innej strony, to widząc Wasze komentarze po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że kobiety nie powinny jednak zajmować decyzyjnych stanowisk, bo podejmując trudne decyzje trzeba się kierować nie tylko prawem, ale także zdrowym rozsądkiem, a Wy macie spory problem z połączeniem tych dwóch kwestii.
Z tego, co zdążyłam zauważyć - i pewnie nie tylko ja - w naszym pięknym kraju mało jakie decyzje są podejmowane w połączeniu prawa i rozsądku. Zwykle prawo jest prawem i na rozsądek nie ma tu miejsca. Czy to wprawie administracyjnym czy karnym czy jakikolwiek innym. Często mam wręcz wrażenie, ze przy ustalaniu tego prawa nikt sie rozsądkiem nie kierował... I płeć nie ma tu nic do rzeczy. Sędzie kobieta czy sędzia mężczyzna będzie w swoich wyrokach kierował sie przede wszystkim prawem, a jeśli ono mu pozowli dopiero rozsądkiem.
Miałam tego nawet nie skomentować, ale najwidoczniej a1410 podniósł mi ciśnienie do tego stopnia, że nie mogę się powstrzymać.
1. Liceum jest uważane za jedno z najlepszych pewnie właśnie z tego powodu, że uczą w nim takie właśnie nauczycielki.
O tym, czy dane liceum jest dobre czy nie, obecnie niezbyt świadczy, kto tam uczy. Chodziłam do dwóch różnych liceów i w tym 'najlepszym' poziom nauki opierał się tylko i wyłącznie na tym, że chodziły tam dzieciaki z 'doktorskich domów', których rodziców było stać na opłacenie korepetycji niemalże z każdego przedmiotu. Masz jakieś zapędy masochistyczne jeśli chodzi o edukację? Współczuję serdecznie.
Co do 'zasad' nauczycielki - uważasz, że to fair zmieniać zasady gry w czasie jej trwania? Nie poinformowała ona o swoich 'zasadach' na początku roku nikogo, dopiero jak przyszło co do czego, to jej się 'przypomniało'?
2. Drastycznym przykładem takiego "obowiązującego prawa" były obozy koncentracyjne, które też powstały i działały w oparciu o obowiązujące prawo.
Jeśli porównujesz statut szkoły z obozami koncentracyjnymi - to kolejny raz - serdecznie współczuję. Przywołanie takiego przykładu jest klasycznym reductio ad Hitlerum i w tym momencie powinnam skończyć 'dyskusję' z Tobą.
3. ...dwóch pedałów zawrze ze sobą związek małżeński i zaadoptuje dzieci, a inny pedał już zapłodnił sztucznie własną matkę, żeby mu dziecko urodziła. To też jest obowiązujące prawo!
Hamuj się człowieku, bo obrażasz ludzi, którzy nie sądzę, by w podobny sposób kiedykolwiek obrażali Ciebie. Za to najchętniej bym Cię wywaliła z tego forum, bo z tego co zauważyłam, znajdują się tu ludzie na poziomie, nie obrzucający innych bez powodu mięsem.
4. Patrząc na tą sprawę z innej strony, to widząc Wasze komentarze po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że kobiety nie powinny jednak zajmować decyzyjnych stanowisk, bo podejmując trudne decyzje trzeba się kierować nie tylko prawem, ale także zdrowym rozsądkiem, a Wy macie spory problem z połączeniem tych dwóch kwestii.
Po raz trzeci - serdecznie Ci współczuję, gdyż na jednym marnym przykładzie mieszasz Kobiety z błotem. To już nawet nie brak tolerancji, tylko chamstwo i brak kultury osobistej. Po tym argumencie ad hominem kolejny raz powinnam zakończyć bez słowa, ale moja kultura osobista mi na to nie pozwala.
Masz jakieś kompleksy czy po prostu Twoim hobby jest obrażanie ludzi, których nie znasz?
- Zarejestrowany: 14.06.2010, 21:25
- Posty: 10745
Nie zapomne tekstu pani nauczycielki która załatwiała sprawy pogrzebowe swojej mamy.Chciała mieć trębacza na pogrzebie swojej mamy.Powiedziałam jej że trębacz bierze 200zł.w odpowiedzi usłyszałam."że syn trębacza ma u niej maturę do zdania,więc nawet niech nie liczy na to że Ona tyle mu zapłaci!Niektórym nauczycielkom się poprzestawiało w głowie.
Nie rozumiem, dlaczego a 1410 ma aż tak złą opinię o wspólczesnej młodziezy, bo to widać w wielu wątkach.
- Zarejestrowany: 17.02.2009, 17:36
- Posty: 1981
Nie rozumiem, dlaczego a 1410 ma aż tak złą opinię o wspólczesnej młodziezy, bo to widać w wielu wątkach.
Odpowiem tak, Szanowna Elenai; bo duża część młodzieży, która dziś wchodzi w dorosłe życie, myśli następującymi kategoriami: najpierw pytają co ja z tego będę miała/miał, a dopiero potem o to, co mogę z siebie dać.
Jak to trafnie ujęła Lena; dobrze nauczyli się walczyć o swoje...chociaż niczym jeszcze nie zapracowali na to, żeby cokolwiek móc nazwać swoim.
Nie rozumiem, dlaczego a 1410 ma aż tak złą opinię o wspólczesnej młodziezy, bo to widać w wielu wątkach.
Odpowiem tak, Szanowna Elenai; bo duża część młodzieży, która dziś wchodzi w dorosłe życie, myśli następującymi kategoriami: najpierw pytają co ja z tego będę miała/miał, a dopiero potem o to, co mogę z siebie dać.
Jak to trafnie ujęła Lena; dobrze nauczyli się walczyć o swoje...chociaż niczym jeszcze nie zapracowali na to, żeby cokolwiek móc nazwać swoim.
Ale to jest kwestia wychowania. Nikt sie nie rodzi materialistą czy malkontentem, tylko z jakichś powodów się nim staje.
Nie rozumiem, dlaczego a 1410 ma aż tak złą opinię o wspólczesnej młodziezy, bo to widać w wielu wątkach.
Odpowiem tak, Szanowna Elenai; bo duża część młodzieży, która dziś wchodzi w dorosłe życie, myśli następującymi kategoriami: najpierw pytają co ja z tego będę miała/miał, a dopiero potem o to, co mogę z siebie dać.
Jak to trafnie ujęła Lena; dobrze nauczyli się walczyć o swoje...chociaż niczym jeszcze nie zapracowali na to, żeby cokolwiek móc nazwać swoim.
Jesteś dziennikarzem? Bo tylko oni potrafią wyjąć tak zwane 'jakieścoś' z kontekstu i dopisać własną filozofię życiową.
Zarówno jako Kobieta, którą tak ochoczo wrzuciłeś do worka z panią, której decyzyjne stanowisko nie jest najmocniejszą stroną i innymi tego pokroju jak i młoda osoba 'wchodząca w życie' powiem Ci, że bardzo współczuję takiej postawy wobec świata. Nie wszyscy młodzi ludzie są tacy, jak ich opisujesz. Ja na swoją przyszłość pracuję bardzo ciężko, staram się szanować ludzi - ale przy tym siebie. A Ty jak widać namawiasz do tego, by dać się zmieszać z błotem i jeszcze za to podziękować. Z wieloma poglądami czy zasadami nauczycieli się nie zgadzałam i otwarcie o tym mówiłam, nie siedziałam z założonymi rękami i co? Mnie też masz za stadionowe bydło? Narkomankę? Egoistkę? Bezczelną gówniarę? Bardzo dziękuję, ale jest wielu ludzi takich jak ja, którzy na swoją edukację, mimo 'doktorskiego domu' ciężko pracują i muszą wiele poświęcić, żeby liczyć na lepszą przyszłość. Dzięki takim osobom jak Ty, Polacy są głównie znani za granicą jako naród, który wiecznie narzeka, nic nie robi, daje sobą pomiatać i jeszcze za to dziękuje.
Jeszcze żebyś umiał się jakkolwiek obronić po moim komentarzu do Twojego posta... Ale nie.
- Zarejestrowany: 17.02.2009, 17:36
- Posty: 1981
Jeszcze żebyś umiał się jakkolwiek obronić po moim komentarzu do Twojego posta... Ale nie.
Nie odpowiadałem, Szanowna Leno, bo dwukrotnie zaznaczyłaś, że nie warto ze mną dyskutować. Jeżeli jednak prosisz to odpowiadam i podtrzymuję moją opinię, iż to nauczyciele, a nie doktorskie dzieci decydują o poziomie szkoły i to osobowości, wiedza i charyzma poszczególnych nauczycieli powodują, że lekarze, prawnicy, czy przedsiębiorcy do tej konkretnej szkoły kierują swoje dzieci. Ja też tak zrobiłem i moje dzieci musiały naprawdę włożyć mnóstwo pracy, żeby dostać się do tej szkoły.
Wiekszość z nas miała w swoim szkolnym życiu jakiś buntowniczy epizod, poziomowi oraz autorytetowi naszych nauczycieli zawdzięczamy jednak to, że były to tylko nic nie znaczące epizody i pokończyliśmy te szkoły oraz wyrośliśmy na normalnych ludzi.
Dlatego wobec własnych dzieci stosowałem następującą zasadę: nauczyciel ma zawsze rację!!!
A co zo zmiany reguł gry w trakcie; szkoła to nie boisko, więc trudno tu mówić o jakiejś grze i jeżeli nauczycielka zastosowała w trakcie roku szkolnego takie właśnie rozwiązanie, to pewnie miała ważny powód...sądzę, że Alan i spółka olewali lekcje i urywali się przy każdej możliwej okazji, a mamuśki pisały usprawiedliwienia uśmiercając w tym celu kolejnych członków rodziny...nawet tych dawno już nieżyjących...
Dlatego wobec własnych dzieci stosowałem następującą zasadę: nauczyciel ma zawsze rację!!!
Pozdrów zatem swoje dzieci i przekaż im moje najszczersze wyrazy współczucia. Czy nauczyciel, który w podstawówce mi próbował wmówić, że nie da się odjąć 26 od 25 też miał rację? Gratuluję.
sądzę, że Alan i spółka olewali lekcje i urywali się przy każdej możliwej okazji, a mamuśki pisały usprawiedliwienia uśmiercając w tym celu kolejnych członków rodziny...nawet tych dawno już nieżyjących...
nie wiesz, jak było. nie wiesz - nie oceniaj, wedle swojego cennika.
- Zarejestrowany: 17.02.2009, 17:36
- Posty: 1981
Pozdrów zatem swoje dzieci i przekaż im moje najszczersze wyrazy współczucia.
Pozdrowię, ale myślę, że żadne współczucie nie jest im potrzebne, bo córka za chwilę skończy UJ, a synowi zupełnie dobrze wiedzie się na AGH.
Mnie też nie było łatwo, bo żona miała podobne podejście do większości z Was, Drogie Panie, i największe kłótnie były o wychowanie dzieci i ich szkołę.
Dzisiaj dorosłe już dzieci mówią otwarcie, że to jednak ja miałem rację...
Pozdrów zatem swoje dzieci i przekaż im moje najszczersze wyrazy współczucia.
Pozdrowię, ale myślę, że żadne współczucie nie jest im potrzebne, bo córka za chwilę skończy UJ, a synowi zupełnie dobrze wiedzie się na AGH.
Mnie też nie było łatwo, bo żona miała podobne podejście do większości z Was, Drogie Panie, i największe kłótnie były o wychowanie dzieci i ich szkołę.
Dzisiaj dorosłe już dzieci mówią otwarcie, że to jednak ja miałem rację...
A czy dzieci mają jakiekolwiek poczucie własnej wartości? Czy jednak dadzą sobie wmówić wszystko, dać sobą pomiatać i podziękować za to z uśmiechem?
Mój drogi, nie ma co się przerzucać osiągnięciami swoich dzieci, bo widzisz, ja zaraz zaczynam studia na jednej z prestiżowych uczelni w Wielkiej Brytanii, więc naprawdę nie mam czego im zazdrościć. Ależ tak, no przecież 'w tej Anglii to mają tak niski poziom nauczania...' - jeśli masz zamiar coś takiego powiedzieć, to lepiej się pohamuj - UJ w rankingach światowych nie zajmuje wyższych miejsc niż ok. 300 ;) I co? Z osoby, która potrafiła walczyć o swoje i nie dała sobie nauczycielom w kaszę dmuchać, jednak coś wyrosło? Jakoś nie zostałam stadionowym bydłem tylko dlatego, że potrafiłam wyrażać swoje zdanie - bo miałam do tego pełne prawo? Marzę o tym, by zostać nauczycielem - ale wizja takiego nauczyciela, którego Ty przedstawiasz, powoduje u mnie paniczny strach. Twoje słowa zapadły mi głęboko w serce i nigdy nie zrobię swoim Uczniom takiego świnstwa, jakie odstawiła tamta nauczycielka z artykułu.
A co z Wami, Forumowicze? Czy z Was również, z osób, które potrafią wyrażać swoje zdanie, walczyć o swoje prawa i nie dać się zmieszać z błotem - czy z Was też wyrosło stadionowe bydło, egoiści, bezczelni ludzie, którzy nic od siebie nie dają, tylko wymagają podania na tacy? Czy ktoś mi może odpowiedzieć?
(tak, użyłam w pewnym momencie pseudo poczucia wyższości, jeśli ktoś ma zamiar zaraz oskarżyć mnie o pychę czy coś w ten deseń...)
- Zarejestrowany: 09.02.2011, 21:29
- Posty: 1370
A czy dzieci mają jakiekolwiek poczucie własnej wartości? Czy jednak dadzą sobie wmówić wszystko, dać sobą pomiatać i podziękować za to z uśmiechem?
Mój drogi, nie ma co się przerzucać osiągnięciami swoich dzieci, bo widzisz, ja zaraz zaczynam studia na jednej z prestiżowych uczelni w Wielkiej Brytanii, więc naprawdę nie mam czego im zazdrościć. Ależ tak, no przecież 'w tej Anglii to mają tak niski poziom nauczania...' - jeśli masz zamiar coś takiego powiedzieć, to lepiej się pohamuj - UJ w rankingach światowych nie zajmuje wyższych miejsc niż ok. 300 ;) I co? Z osoby, która potrafiła walczyć o swoje i nie dała sobie nauczycielom w kaszę dmuchać, jednak coś wyrosło? Jakoś nie zostałam stadionowym bydłem tylko dlatego, że potrafiłam wyrażać swoje zdanie - bo miałam do tego pełne prawo? Marzę o tym, by zostać nauczycielem - ale wizja takiego nauczyciela, którego Ty przedstawiasz, powoduje u mnie paniczny strach. Twoje słowa zapadły mi głęboko w serce i nigdy nie zrobię swoim Uczniom takiego świnstwa, jakie odstawiła tamta nauczycielka z artykułu.
A co z Wami, Forumowicze? Czy z Was również, z osób, które potrafią wyrażać swoje zdanie, walczyć o swoje prawa i nie dać się zmieszać z błotem - czy z Was też wyrosło stadionowe bydło, egoiści, bezczelni ludzie, którzy nic od siebie nie dają, tylko wymagają podania na tacy? Czy ktoś mi może odpowiedzieć?
Ostra dyskusja w sam raz na miłe rozpoczęcie dnia ;)
Widzisz Lena problem w polskich szkołach (i nie tylko) polega na tym że najpierw uczy się nas i wpaja przez wiele lat to żeby się podporządkowywać tym co mogą więcej. Dzieciaki muszą ślepo słuchać rodziców, nauczycieli i innych "autorytetów" które nimi nawet nie powinny czasami być. A kiedy te dzieci dorosną każe się im nagle nauczyć się samodzielnie myśleć, ale nikt ich tego nie uczy bo ślepe posłuszeństwo i przytakiwanie nie idzie w parze z umiejętnością myślenia.
A tych szczęśliwców (tak szczęśliwców) których nauczono myśleć za siebie i nauczono korzystać z praw ale też obowiązków miesza się z błotem.
Mnie w liceum nauczyciele nienawidzili właśnie dlatego że miałam swoje zdanie i wiedziałam dobrze co ja mogę i co oni mogą, a do tego byłam na tyle w porządku że nie mogli się do niczego przyczepić żeby to wykorzystać.
Nauczyciel nie może w trakcie roku szkolnego zmieniać zasad oceniania i kropka. Wielu nauczycieli spisuje "kontrakt" z uczniami który jasno przedstawia za co są oceniani i w jaki sposób.
W myśl zasady tej nauczycielki 3h opuszczone na jej zajęciach -ocena niżej. Załóżmy że chłopak złamał nogę (tak nogę bo grypa może być "udawana") spędza tydzień w szpitalu i dodatkowy tydzień w domu i dopiero wraca do szkoły. Jeśli ta nauczycielka uczyła by np. polskiego którego jest sporo h w tygodniu to chłopak nie miał by szansy mieć wyższej oceny niż 2 bez względu na jego wyniki w nauce.Wychodzi nawet an to że miał by nie zdać ale obawiam się że to by się akurat nie udało z uczniem mającym 5/4 z posiadanej wiedzy.
BZDURA totalna.
Trzeba walczyć o swoje bo nikt nam nie poda na tacy wszystkiego co byśmy chcieli.
Co innego jeśli tylko oczekujemy i wymagamy nic z siebie nie dając- to jest złe stanowisko życiowe.
ivaine, dokładnie tak. ja 'niestety' dla poprzedniego rozmówcy, a 'stety' dla siebie, zostałam nauczona samodzielnego myślenia i walczenia o swoje prawa, przy tym respektowania obowiązków. Oczywiście, zgadzam się, że postawa o której napisałaś na końcu jest zła! Ale nie sądzę by w przypadku Alana tak było. W końcu sąd przyznał mu rację, a nauczycielka nie chce się wypowiadać - czyli albo nie chce kolejny raz zrobić z siebie kretynki, albo boi się przyznać do błędu.
A 1410 <<Dlatego wobec własnych dzieci stosowałem następującą zasadę: nauczyciel ma zawsze rację!!!>>
Straszne… Nikt nie ma zawsze racji. Ani nauczyciel, ani rodzic, ani ksiądz proboszcz, ani szef, ani……… partia. Tak. Partia. Bo wciskanie w młode głowy tego typu nauk, aż z daleka śmierdzi komunistycznym drylem. Taki sposób wychowania polegający na narzucaniu autorytetów z pozycji silniejszego rodzi jeden skutek- odmóżdża wychowanka i czyni z młodego człowieka bezwolną, bezmyślną istotę, prowadzoną na pasku fałszywych racji fałszywych mentorów albo, gdy proces odmóżdżenia - na szczęście- się nie powiedzie……. buntownika.
Autorytet wyłącznie się buduje, narzucony nigdy tak naprawdę nim nie będzie.
Jestem po stronie Leny i myślących podobnie. W przypadku tej nauczycielki sprawa jest jasna- popełniła szkolne przestępstwo, nie miała prawa narzucić takiego kontraktu w żadnej chwili roku szkolnego, również w jego początku. W dodatku tę zasadę pani profesor cechuje jakiś potworny absurd- ktoś doskonale zna przedmiot, nawet ponad program, ale jest przewlekle chory. I za to, że nie był na lekcji tej pani 3 razy- ma mieć obniżoną o stopień ocenę semestralną? A jeśli nie był 6 razy? To o dwie? Bo pani tak sobie wymyśliła? UCZNIA OCENIA SIĘ WYŁĄCZNIE ZA JEGO WIEDZĘ. I tego pani profesorka winna się trzymać, a nie reformować oświatę wg własnego widzimisię. Naprawdę dziwię się, że ktokolwiek jest po stronie tej nauczycielki.
Swoją drogą, a1410, nie uważasz, że Twoje posty mają zapach straszliwej hipokryzji? z jednej strony: durne zapisy, które ktoś nazwał "prawem", z drugiej pochwalasz prawo nauczycielki, które wymyśliła ona sama? Coś tu nie gra.
Dlatego wobec własnych dzieci stosowałem następującą zasadę: nauczyciel ma zawsze rację!!!
Pozdrowię, ale myślę, że żadne współczucie nie jest im potrzebne, bo córka za chwilę skończy UJ, a synowi zupełnie dobrze wiedzie się na AGH.
UJ, mówisz...
To własnie tam jeszcze lat temu 15-ście pracował profesor (nazwiska nie pomnę) który był tak zagorzałym komunistą, że gdyby mógł, robiłby cukier z buraków, ale czerwonych.z
Każdy, kto ośmielił się stwierdzić, że w 1920 była jakaś wojna polsko-sowiecka mógł się pożegnać z zaliczeniem przedmiotu.
Nauczyciel ma zawsze rację? I to (buahahaha) z tytułem profesorskim?
Mi się wydaje, że ta wojna jednak była. Ale gdzie mi tam, skromnemu magistrowi do wiedzy profesorskiej... I to z UJ
Nic dziwnego, że UJ jest w Europie gdzieś tak poniżej 300-tnej pozycji w rankingu uczelni.
Dlatego wobec własnych dzieci stosowałem następującą zasadę: nauczyciel ma zawsze rację!!!
Gdyby moi rodzice wciskali mi takie zasady, zapytałabym, czy sami według nich postępowali w młodości.
a1410 a Ty postępowałeś według tej zasady jako uczeń, czy tylko swoim dzieciom je wpajasz?
- Zarejestrowany: 17.02.2009, 17:36
- Posty: 1981
To własnie tam jeszcze lat temu 15-ście pracował profesor (nazwiska nie pomnę) który był tak zagorzałym komunistą, że gdyby mógł, robiłby cukier z buraków, ale czerwonych.z
Każdy, kto ośmielił się stwierdzić, że w 1920 była jakaś wojna polsko-sowiecka mógł się pożegnać z zaliczeniem przedmiotu.
Nauczyciel ma zawsze rację? I to (buahahaha) z tytułem profesorskim?
Mi się wydaje, że ta wojna jednak była. Ale gdzie mi tam, skromnemu magistrowi do wiedzy profesorskiej... I to z UJ
Nic dziwnego, że UJ jest w Europie gdzieś tak poniżej 300-tnej pozycji w rankingu uczelni.
Są wyjątki od reguł i mnie też zdarzyło się spotkać różnych nauczycieli, co nie zmienia postaci rzeczy, że autorytet nauczyciela nie powinien być podważany, a to, co tutaj prezentujecie, to ewidentne obniżanie prestiżu tego zawodu. Wszystkie te statuty, kodeksy praw uczniów, czy sprawy sądowe zakładane nauczycielom z powodów podobnych, do rozpoczynającego ten wątek, prowadzą w efekcie do coraz większego rozwydrzenia.
Zastanawiałeś się, skąd biorą się te tysiące kiboli, gdzie uczą się bydlęta demolujące przystanki, autobusy, czy w ogóle środki komunikacji publicznej, co powoduje taką agresję nie tylko chłopców ale i dziewcząt, które biją się niejednokrotnie z jeszcze większą zapalczywością.
Czy nie sądzisz, że może to mieć związek między innymi właśnie z nadmiernymi prawami, które dano dorastającej młodzieży?
Elenai porównała mnie do komunistów, a i Ty wyjeżdżasz z podobnym argumentem. Czy przez te miesiące wspólnych dyskusji dałem Wam jakiekolwiek podstawy do tego, żeby mnie porównywać najpierw do faszystów, a teraz do komunistów.
Kiedyś Mama Tymka chciała mnie wywalić z forum za jej zdaniem obraźliwe oceny straży miejsko-gminnych, po kilku miesiącach historia z ukaraniem mandatem kierowcy karetki na sygnale, będąca tylko wierzchołkiem góry lodowej pokazała, ile miałem racji.
Teraz Lena używa podobnego argumentu, bo nie zgadza się z moim sposobem artykułownia myśli.
Sądzę Drodzy Państwo, że rzeczywiście nie pasuję do Waszego zacnego towarzystwa i w związku z tym nie będę więcej wyrażał tu moich opinii. Mam nadzieję, że uspokoi to Wasze umysły, a kilkorgu z Was nawet da pewną satysfakcję
Pozdrawiam
Sądzę Drodzy Państwo, że rzeczywiście nie pasuję do Waszego zacnego towarzystwa i w związku z tym nie będę więcej wyrażał tu moich opinii. Mam nadzieję, że uspokoi to Wasze umysły, a kilkorgu z Was nawet da pewną satysfakcję
Pozdrawiam
A1410 myślę, ze nie ot o chodziło Centowi czy Elenai.
Ja tam lubię wysłuchiwać ciekawych poglądów, zwłaszcza jeśli się różnią od moich.
A to, że się z nimi nie zgadzam, nie oznacza, że jest to dla mnie problemem:)
To własnie tam jeszcze lat temu 15-ście pracował profesor (nazwiska nie pomnę) który był tak zagorzałym komunistą, że gdyby mógł, robiłby cukier z buraków, ale czerwonych.z
Każdy, kto ośmielił się stwierdzić, że w 1920 była jakaś wojna polsko-sowiecka mógł się pożegnać z zaliczeniem przedmiotu.
Nauczyciel ma zawsze rację? I to (buahahaha) z tytułem profesorskim?
Mi się wydaje, że ta wojna jednak była. Ale gdzie mi tam, skromnemu magistrowi do wiedzy profesorskiej... I to z UJ
Nic dziwnego, że UJ jest w Europie gdzieś tak poniżej 300-tnej pozycji w rankingu uczelni.
Są wyjątki od reguł i mnie też zdarzyło się spotkać różnych nauczycieli, co nie zmienia postaci rzeczy, że autorytet nauczyciela nie powinien być podważany, a to, co tutaj prezentujecie, to ewidentne obniżanie prestiżu tego zawodu. Wszystkie te statuty, kodeksy praw uczniów, czy sprawy sądowe zakładane nauczycielom z powodów podobnych, do rozpoczynającego ten wątek, prowadzą w efekcie do coraz większego rozwydrzenia.
Zastanawiałeś się, skąd biorą się te tysiące kiboli, gdzie uczą się bydlęta demolujące przystanki, autobusy, czy w ogóle środki komunikacji publicznej, co powoduje taką agresję nie tylko chłopców ale i dziewcząt, które biją się niejednokrotnie z jeszcze większą zapalczywością.
Czy nie sądzisz, że może to mieć związek między innymi właśnie z nadmiernymi prawami, które dano dorastającej młodzieży?
Elenai porównała mnie do komunistów, a i Ty wyjeżdżasz z podobnym argumentem. Czy przez te miesiące wspólnych dyskusji dałem Wam jakiekolwiek podstawy do tego, żeby mnie porównywać najpierw do faszystów, a teraz do komunistów.
Kiedyś Mama Tymka chciała mnie wywalić z forum za jej zdaniem obraźliwe oceny straży miejsko-gminnych, po kilku miesiącach historia z ukaraniem mandatem kierowcy karetki na sygnale, będąca tylko wierzchołkiem góry lodowej pokazała, ile miałem racji.
Teraz Lena używa podobnego argumentu, bo nie zgadza się z moim sposobem artykułownia myśli.
Sądzę Drodzy Państwo, że rzeczywiście nie pasuję do Waszego zacnego towarzystwa i w związku z tym nie będę więcej wyrażał tu moich opinii. Mam nadzieję, że uspokoi to Wasze umysły, a kilkorgu z Was nawet da pewną satysfakcję
Pozdrawiam
Nie porównalem cię z komunistą. A w życiu bym tak nie pomyślał o Tobie!
Zgadzam się z tym, że hordy bydła są coraz większe - jak dla mnie to większa wina rodziców niż nauczycieli. Znacznie większa.
I nie zgadzam się ze zdaniem, że autorytetu nauczycieli (policji, posłów etc.) nie należy podważać. To oni powinni ten autorytet zbudować swoim zachowaniem a nie oczekiwać, że ktoś bedzie traktował ich jako wzór sla dzieci tylko dlatego, że są nauczycielami (posłami, policjantami etc.)
Jak zauważyłeś (słusznie) są wyjątki. I nauczycielka z pierwszego postu (czy profesor X z UJ) to własnie takie wyjątki. I trudno mi do nich odnieść się bezkrytycznie.