Bielinek_Kapustnik pisze:
W szkole, do której teraz chodzi Lu (to jest popołudniowe przedszkole 5-godzinne), dzieci uczą się teraz na 2 zmiany, klasy są od a do e, w każdej po 30 dzieci, o dywanikach można pomarzyć, uczniowie nawet na przerwy nie wychodzą z sal, bo by się pozabijali. Chodzą słuchy, że mają być 3 zmiany, chociaż nie wyobrażam sobie, jak to ma wyglądać. Do świetlicy są wielkie nabory, bo na całą szkołę jest 1 świetlica, ludzie się mordują o miejsce, a tylko garstka dostaje. Bez babci odbierającej dziecko po lekcjach o pracy zawodowej można pomarzyć. Nie ma tu osoby, która chciałaby z własnej woli mieć dziecko od 5. roku życia w szkole, zamiast do 7. roku życia w jednym z 3 osiedlowych przedszkoli (nie licząc co najmniej 4 prywatnych i naszego punktu przedszkolnego).
Ale chociaż nasz punkt przedszkolny jest zlokalizowany w tej szkole-molochu, to doceniam zalety, że jest to przedszkole, a nie np. zerówka. Bo są 2 panie i jedna zawsze dziecko do kibelka odprowadzi, przytuli jak płacze, bo wychodzą na spacery, bo dzieci mają lepsze wsparcie emocjonalne - z jedną panią w zerówce czy 1. klasie by tego nie miały. Może zamiast wysyłać dzieci wcześniej do szkoły-szkoły, przeznaczyć jedną ze szkolnych sal na punkt przedszkolny, z dwiema paniami itd. Coś czuję, że koszty wcale nie byłyby większe, niż tej całej reformy, a dzieci miałyby "wyrównywane szanse" w warunkach dostosowanych do ich emocjonalności i fizjologii. Może wystarczy zagadać "do władz gminy"? U nas jedna fundacja utworzyła do tej pory chyba ponad 20 punktów przedszkolnych w szkołach. Bo miasto na taki pomysł nie wpadło. I wielu ludzi jest z tego zadowolonych.
BTW Jak zobaczyłam, do jakiej szkoły chodzą dzieci znajomych z jednej z wsi z Puszczy Noteckiej, to mi wara do ziemi opadła. Na obrazkach takie widziałam parę razy. W budynku szkoły oprócz basenu jest także m.in. kino, wszystko jest przestronne, kolorowe. Autobus jeździ po wioskach i zbiera dzieci, dowozi bezpiecznie pod szkołę. Klasy są kameralne, ludzie się znają. Ale dzieci i tak się nie uczą, bo mają takie wzorce w rodzinie, jakie mają. W technikum, do którego chodzi syn tych znajomych, tylko on jeden z całej klasy zdał egzamin zawodowy, reszta olała ciepłym moczem, i tyle ich było. Trudno jest zawrócić kijem rzekę ;) No ale pani Hall ma gdzie jeździć w celu zrobienia sobie zdjęcia w "szkole przygotowanej na przyjęcie 6-latków" ;)