Jak dogadać się za nastolatkiem, który twierdzi, że wszystko wie najlepiej?
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Mam w domu nastolatka... Czasem Jego zachowanie pozostawia wiele do zyczenia... Szczególnie Jego odzywki, gdy czegos zakazuję... Czasem jest tak, że robi mi na złość celowo...Byle tylko zdenerwować... Zresztą nie tylko mi, Męzowi również...
Przy kimś (babcia, biologiczny tata, wujek, ciocia, sąsiadka, ktokolwiek ) jest złotym dzieckiem... "Mamo, co pomóc, mamo, pomyję naczynia..."
Gdy jestesmy sami w gronie naszej rodzinki, a proszę o przyniesienie np węgla....O matko... Katastrofa, jakbym zażądała conajmniej aby sięgnął gwiazdkę z nieba.. Często nie robi tego, o co poproszę, lub celowo robi to źle...
Jak radzić sobie w takich sytuacjach? Powiem Wam, że często puszczają mi nerwy. Mogę znieść dużo, ale nie zniosę pyskowania do tego stopnia, że doprowadza mnie to do płaczu.
Znacie jakiś sposób, aby poskromnić takiego złośnika...???
- Zarejestrowany: 13.12.2012, 16:22
- Posty: 2286
Współczuję Ci Kochana bo jak nic nie skutkuje to ręce opadaja.
Ja mam wrazenie,że mój syn czuje sie za mnie odpowiedzialny i tez to nie jest dobre bo ma troski których w tym wieku miec nie powinien.Dużo mi pomaga,nie zawsze chętnie ale kiedy mam atak migreny to robi jedzenie,nawet ciasto potrafi upiec.
Tak myslę o Tobie czy Twój mąż eks i Twój syn nie robia z Ciebie tej złej która kaze sie uczyc i sprzątać a u ojca by miał luz.Moze chce Cie sprowokowac żebyś go oddała.Niewiem...przepraszam jeśli cos nie tak pisze.
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Artiko... też myślałam nad jakimś drastycznym posunięciem... Ja nie mam ziemi, ale jego ojciec ma gospodarstwo. Wziął go do siebie i mieli robic przy sianie to mati na zawołanie miał rozwolnienie i wymioty... Musiałam po niego jechać... Przyjechał do domu, poleżał do wieczora a na drugi dzień był zdrów jak ryba...
- Zarejestrowany: 18.09.2012, 14:39
- Posty: 4749
Artiko... też myślałam nad jakimś drastycznym posunięciem... Ja nie mam ziemi, ale jego ojciec ma gospodarstwo. Wziął go do siebie i mieli robic przy sianie to mati na zawołanie miał rozwolnienie i wymioty... Musiałam po niego jechać... Przyjechał do domu, poleżał do wieczora a na drugi dzień był zdrów jak ryba...
O matko... to się nie dziwię że Ci ręce opadają... na takie coś to rzeczywiście pomysłów brak...
Nie wiem... może skoro on brzydko mówiąc olewa Ciebie, to Ty olej jego... nie rozmawiaj z nim, nie dotykaj, omijaj i unikaj...
PS. Ewa jestem ;)
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Artiko... też myślałam nad jakimś drastycznym posunięciem... Ja nie mam ziemi, ale jego ojciec ma gospodarstwo. Wziął go do siebie i mieli robic przy sianie to mati na zawołanie miał rozwolnienie i wymioty... Musiałam po niego jechać... Przyjechał do domu, poleżał do wieczora a na drugi dzień był zdrów jak ryba...
O matko... to się nie dziwię że Ci ręce opadają... na takie coś to rzeczywiście pomysłów brak...
Nie wiem... może skoro on brzydko mówiąc olewa Ciebie, to Ty olej jego... nie rozmawiaj z nim, nie dotykaj, omijaj i unikaj...
PS. Ewa jestem ;)
Ewo, cięzko tak lekceważyć własne dziecko... Kurczę, próbowałam już wszystkiego. Teraz będę próbować w ten sposób, że jak mnie zrani słowem, czy zachowanie, to nie będę zwracać uwagi.... Jak zobaczy, że mnie to nie rusza, że nie boli, to może przestanie tak się zachowywać|?
Poza tym w swoim zachowaniu ma wielkie poparcie babci, która uparcie twierdzi, ze przez rozwód i to co musiał przez to przejść, jest dzieckiem skrzywdzonym przez los... A ja oczywiście jestem wszystkiemu winna, bo przecież wyszłam za mąż po raz drugi i ułozyłam sobie życie, mam rodzinę, i żyję normalnie... Miałam poświęcić się tylko jemu a nie zakładać nową rodzinę.
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Współczuję Ci Kochana bo jak nic nie skutkuje to ręce opadaja.
Ja mam wrazenie,że mój syn czuje sie za mnie odpowiedzialny i tez to nie jest dobre bo ma troski których w tym wieku miec nie powinien.Dużo mi pomaga,nie zawsze chętnie ale kiedy mam atak migreny to robi jedzenie,nawet ciasto potrafi upiec.
Tak myslę o Tobie czy Twój mąż eks i Twój syn nie robia z Ciebie tej złej która kaze sie uczyc i sprzątać a u ojca by miał luz.Moze chce Cie sprowokowac żebyś go oddała.Niewiem...przepraszam jeśli cos nie tak pisze.
Ojciec nie może go wziąś, bo pracuje za granicą. przyjeżdża co miesiąc, co dwa miesiące... Nie bierze go nawet w ustalonych przez sąd terminach...
A syn jak jedzie do ojca to jak gość... W domu, na codzień życie jest inne, pomagać trzeba, sprzątać, lekcje robić codziennie... czyli jakby nie było- ja jestem ta zła;)))
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
Artiko... też myślałam nad jakimś drastycznym posunięciem... Ja nie mam ziemi, ale jego ojciec ma gospodarstwo. Wziął go do siebie i mieli robic przy sianie to mati na zawołanie miał rozwolnienie i wymioty... Musiałam po niego jechać... Przyjechał do domu, poleżał do wieczora a na drugi dzień był zdrów jak ryba...
O matko... to się nie dziwię że Ci ręce opadają... na takie coś to rzeczywiście pomysłów brak...
Nie wiem... może skoro on brzydko mówiąc olewa Ciebie, to Ty olej jego... nie rozmawiaj z nim, nie dotykaj, omijaj i unikaj...
PS. Ewa jestem ;)
Nie tyle olej, czy nie rozmawiaj, tylko podejdź Go sposobem.
Nie proś Go kompletnie o nic przez jakiś czas i zobacz Jego reakcję.
Tak jak bunt dwulatka, tak i trudny [rzejściowy okres u nastolatka, Żanetko Kochana czy Ty nigdy nie pyskowałaś i z uśmiechem na ustach i wielką radością wynosiłaś śmieci, zwłaszcza wtedy kiedy akurat fantastycznie sie w coś grało, albo leciało coś fajnego w telewizji?
Czy nigdy słowo "zaraz" nie było Twoim ulubionym?
- Zarejestrowany: 13.12.2012, 16:22
- Posty: 2286
A jak relacje syna z Twoim nowym mężem sie układają?
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Artiko... też myślałam nad jakimś drastycznym posunięciem... Ja nie mam ziemi, ale jego ojciec ma gospodarstwo. Wziął go do siebie i mieli robic przy sianie to mati na zawołanie miał rozwolnienie i wymioty... Musiałam po niego jechać... Przyjechał do domu, poleżał do wieczora a na drugi dzień był zdrów jak ryba...
O matko... to się nie dziwię że Ci ręce opadają... na takie coś to rzeczywiście pomysłów brak...
Nie wiem... może skoro on brzydko mówiąc olewa Ciebie, to Ty olej jego... nie rozmawiaj z nim, nie dotykaj, omijaj i unikaj...
PS. Ewa jestem ;)
Nie tyle olej, czy nie rozmawiaj, tylko podejdź Go sposobem.
Nie proś Go kompletnie o nic przez jakiś czas i zobacz Jego reakcję.
Tak jak bunt dwulatka, tak i trudny [rzejściowy okres u nastolatka, Żanetko Kochana czy Ty nigdy nie pyskowałaś i z uśmiechem na ustach i wielką radością wynosiłaś śmieci, zwłaszcza wtedy kiedy akurat fantastycznie sie w coś grało, albo leciało coś fajnego w telewizji?
Czy nigdy słowo "zaraz" nie było Twoim ulubionym?
U nas było tak, że każdy miał swoje zajęcia... Była dyscyplina i niestety nie moglam odpowiedzieć, że zaraz, że potam.. mama powiedziała raz, tata powtórzył... Ale więcej powtarzania nie było...
Może dlatego, że ja miałam zelazną dyscyplinę w domu, swoim dzieciom tak popuszczam???
- Zarejestrowany: 18.09.2012, 14:39
- Posty: 4749
Wiem, że ciężko kochana, strasznie ciężko, ale ja widzę po Dośce, że jak reaguję na te jej fochy i takie pyskowanie (bo u niej też się zaczyna) to tylko ją to nakręca - a jak wychodzę to sama robi wszystko by zwrócić moją uwagę, włącznie ze wszystkim o co ją wczesniej prosiłam.
Być może, że wykształciłaś taką formę wychowywania by zrobić inaczej niż Ty sama byłaś wychowywana, ale nie przez cały czas takie podejście jest dobre - sama widzisz, że w tym konkretnym osiołkowym przypadku trzeba podprogowo i z podstępem jak mówi Aneta.
A babcia... oj... dosłownie w tą niedzielę usłyszałam identyczne słowa od matki Grześka w kwestii podejścia do jego córki - że ona ma na pewno w domu u mamusi ciężko i źle i powinna miec u nas lżej i w ogóle miodzio - a ja wiem że gdy tak zrobimy i na wszystko pozwolimy to potem będzie można sobie o kant d... rozbić wszelkie sposoby wychowawcze - czym skorupka za młodu... Gdybym mogła to ja bym dzieci od takich "wspaniałych" babć całkowicie odcięła - bo sama widziałam różnicę w zachowaniu Uli w czasie gdy była u nas, a w czasie gdy zdążyła spędzić z babunią prawie 4 godziny - masakra.
Nie martw się - znajdzie się i na niego sposób - musi.
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
A jak relacje syna z Twoim nowym mężem sie układają?
Dobrze, jesteśmy razem już prawie dziewięć lat... Z tym, że syn też nie słucha męża, tak jak mnie...
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Wiem, że ciężko kochana, strasznie ciężko, ale ja widzę po Dośce, że jak reaguję na te jej fochy i takie pyskowanie (bo u niej też się zaczyna) to tylko ją to nakręca - a jak wychodzę to sama robi wszystko by zwrócić moją uwagę, włącznie ze wszystkim o co ją wczesniej prosiłam.
Być może, że wykształciłaś taką formę wychowywania by zrobić inaczej niż Ty sama byłaś wychowywana, ale nie przez cały czas takie podejście jest dobre - sama widzisz, że w tym konkretnym osiołkowym przypadku trzeba podprogowo i z podstępem jak mówi Aneta.
A babcia... oj... dosłownie w tą niedzielę usłyszałam identyczne słowa od matki Grześka w kwestii podejścia do jego córki - że ona ma na pewno w domu u mamusi ciężko i źle i powinna miec u nas lżej i w ogóle miodzio - a ja wiem że gdy tak zrobimy i na wszystko pozwolimy to potem będzie można sobie o kant d... rozbić wszelkie sposoby wychowawcze - czym skorupka za młodu... Gdybym mogła to ja bym dzieci od takich "wspaniałych" babć całkowicie odcięła - bo sama widziałam różnicę w zachowaniu Uli w czasie gdy była u nas, a w czasie gdy zdążyła spędzić z babunią prawie 4 godziny - masakra.
Nie martw się - znajdzie się i na niego sposób - musi.
Zrobie tak jak radziecie... Narazie nie będę o nic prosić, i zobaczymy czy to coś zmieni... Może zwróci uwagę, że coś nie tak...
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
U mnie też były zasady, tyle, że ja jestem charakterna i mam to po tatusiu, bo zrobić to co powiedzieli zrobiłam, tyle, że musiałam się przy tym nagadać i napyskować co niemiara, mam tego pełną świadomość.
Żelazną zasadą była np punktualność, jak ustalona była godzina powrotu to tak miało być i tak też było.
Na pewno rozwód nie był niczym fajnym , ani przyjemnym, na pewno się na nim odbił, ale nie można tym tłumaczyć każdego zachowania, ma teraz pełną, spokojniejszą rodzinę i to jest zaleta a nie wada.
Niestety trudny czas przed Tobą, zaciśnij zęby Żanetko!
- Zarejestrowany: 01.09.2012, 06:18
- Posty: 43
Oj wierzę, że nie jest Ci łatwo. Może spróbuj dać sobie np. tydzień by go poobserwować, potraktować jak ciekawostkę, jak obcego człowieka, kórego nie znasz i chcesz poznać... zupełnie jakbyś oglądała film. Może dojrzysz jakiś wzór zachowania, zauważysz co go drażni, co lubi, jak się relaksuje... Byc może są rzeczy, których nie zauważyłaś. Moja mama po dziś dzień nie jest w stanie zrozumieć, że rano po przebudzeniu jestem jakąś godzinę ledwo przytomna (dlatego wstaję tak wcześnie) i wszelkie próby rozmowy kończą się źle. Zawsze słyszałam... "znowu na mnie burczysz, odpowiadasz jednym słowem, łaskę robisz, mi dzień od rana zepsułaś"... Albo potrafiła się wielce zdziwić "Co się tak rano zerwałaś?" mimo że od kilku miesięcy wstawalam o tej porze tego dnia na uczelnię i plan zajęć był przyczepiony od zawsze na lodówce. I pech jestem choleryczką - dostawałam "piany".
Innymi słowy - może nie dogadujecie się przez tak naprawdę małe rzeczy... Trochę z jego strony, trochę z Twojej...
A po takiej obserwacji, zróbcie sobie dzień tylko we dwoje. Powiedz mu wprost - może uważasz t za głupi pomysł, wiem że masz już swoje sprawy a ja jestem dla ciebie Stara i przynudzam ale mam dość ciągłych przepychanek. Powiedz mi co Ci lezy na wątrobie a ja powiem co mi nie pasuje. Ty się wściekniesz, ja popłaczę ale to będzie wliczone w koszta rozmowy.
Nastolatki "wiedzą wszystko najlepiej" i zawsze śmieszą mnie jak ich wysłucham, zainteresuję ich punktem widzenia a potem zadam trzy pytania i teoria się rozpada... albo zaczynamy dyskutować i robi się ciekawie.... Oczywiście nie zawsze. Jak trzeba ucinam po dwóch wyrazach... i ma być tak jak mówię. A dlaczego? Bo JA TAK MÓWIĘ
- Zarejestrowany: 13.12.2012, 16:22
- Posty: 2286
Dzieci w naszych czasach mają za dobrze.Wszystko podane na tacy. O nic nie muszą się starać bo wszystko jest dostepne i na wyciagnięcie ręki.Gdyby musieli zarobić żeby coś mieć bardziej by się starali i doceniali.Większe uznanie mieliby też wtedy dla mamy która staje na głowie żeby nic nie brakowało. Myślę...trzeba uczyć dzieci pracy!
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Niedługo Mati idzie do gimnazjum, nastąpi podział klasy, poproś wychowawczynię, by rozdzieliła go z kolegą, by poszli do różnych klas
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Zakazy nie zawsze działają, ja mojej dałam taką karę, że przez pół roku nie kupiłam jej nic do ubrania, myślicie, że to coś pomogło?! Nic! Po moich doświadczeniach widzę,że u nas to tylko rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa i to na spokojnie, bo jak już są nerwy to niczego się nie zdziała
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Niedługo Mati idzie do gimnazjum, nastąpi podział klasy, poproś wychowawczynię, by rozdzieliła go z kolegą, by poszli do różnych klas
To jest super pomysł Ewuś:) Zrobie tak!!! Na następnej wywiadówce będę rozmawiać Jego Panią:)))
Niedługo Mati idzie do gimnazjum, nastąpi podział klasy, poproś wychowawczynię, by rozdzieliła go z kolegą, by poszli do różnych klas
To jest super pomysł Ewuś:) Zrobie tak!!! Na następnej wywiadówce będę rozmawiać Jego Panią:)))
Może to i dobry pomysł, ale nie będą szukać kontaktu?
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Niedługo Mati idzie do gimnazjum, nastąpi podział klasy, poproś wychowawczynię, by rozdzieliła go z kolegą, by poszli do różnych klas
To jest super pomysł Ewuś:) Zrobie tak!!! Na następnej wywiadówce będę rozmawiać Jego Panią:)))
Może to i dobry pomysł, ale nie będą szukać kontaktu?
Będą, ale będą go mieli tylko na przerwach. Może z czasem się ten kontakt rozliźni...
- Zarejestrowany: 15.01.2010, 07:37
- Posty: 2849
Mój nastolatek też ma czasem muchy w nosie, ale zazwyczaj robi to co ma przykazane. I u nas jest odwrotnie, mnie słucha, a mojego partnera nie bardzo i to między nimi dochodzi często do ostrej wymiany zdań. Mój syn też wziął na siebie rolę odpowiedzialnego za dom mężczyzny - jednak 2 lata mieszkania tylko z matką robią swoje. Jak jestem sama z dziećmi to Konrad mi nadskakuje, robi herbatę, kanapki i to sam z siebie. Jak w domu jest mój partner, to toczą między soba wojnę.