Sytuacja z podwyżką ciągnie już od urodzenia dziecka. Ojciec zostawił mnie jak byłam w 4 miesiącu ciąży i wyparł się dziecka. Po narodzianach zażądał testów genetycznych, które oczywiście stwierdziły jego ojcostwo. W związku z tym że nie pracował (posiadł tylko rentę po zmarłym ojcu) kwota alimentów z wyrówaniem od narodzin została zasądzona na 200zł miesięcznie. Pozbawiłam go praw rodzicielskich. Nie wykazywał żadnego zainteresowania, po porodzie raz przyszedł do dziecka i tyle go widziało.
Miesiąc przed porodem poznałam, mężczyznę, z którym jestem do dziś i pokachł dziecko jak swoje, razem je wychowujemy, łoży na niego pieniądze od narodzin, ale w świetle prawa nie jestem powiązani, więc robi to dobrowolnie.
Po dwóch latach złożyłam pozew o podwyższenie, ale dalej "nie pracował", sprawa została oddalona.
W sierpniu 2015 (dziecko miało już 3 lata przez 3 lata otrzywałam tylko 200 zł miesięcznie i zero zainteresowanie) oddbyła się następna sprawa, żądałam 500 zł miesięcznie, dziecko rozpoczynało właśnie naukę w przedszkolu i zostało u niego stwierdzone atopowege zapalenia skóry co wiązało się z zakupem odpowiedniej odieży (głównie bawełnianej) i kosmetyków.
Dziwnym przypadkiem akurat miesiąc przed rozprawą stracił pracę, ale mimo tego sąd zaproponował ugodę podwyżki na 350zł miesięcznie, sam zaoferował się że jeśli znajdzie pracę da więcej.
Od sierpnia zero kontaktów, widząc mnie na mieście potrafił spuścić głowę i udawać, że nie widzi.
W styczniu dowiedziałam, się że pracuje i jego następna partnerka jest z nim w ciąży (była świadoma tego, że masz już dziecko na utrzymaniu)
Sprawa odbyła się 7 maraca 2016, żądałam tak jak przed ugodą 500zł miesięcznie.
Moje dochody wynoszą 650 zł miesięcznie, gdyż pracuję jako sprzedawca 15 dni w miesiącu, mam średnie wykształcenie, myślałam nad zmianą pracy, jednak możliwości na rynku pracy w moim mieście są nie wielkie(głównie markety, praca zmianowa) sumując sobie koszty opieki nad dzieckiem (przy zmianach popołudniowych musiała bym wynająć nianię) zostawoało by mi mniej pieniedzy niż teraz.
Mieszkam razem z partnerem i teściem koszty utrzymania mieszkania wynoszą średnia 700 zł miesięznie (czynsz i prąd, mieszkanie nie jest własnościowe) + prąd w zależności od użycia. Koszty dzielimy na pół połowę płacimy my, połowę teść.
Pondto meiszkanie wymaga remontu, w całym mieszkaniu jest wilogoć, jeden pokój już wyremontowliśmy koszt materiałów 2500zł na którę wzięłam kredyt.
Teraz mamy w planach zacząć remont pokoju dziecka, sam koszt wymiany okna 950zł(budynek jest zabytkiem, okno musi być takie jak życzy sobie konserwator, administrator budynku nie zamierza przeprowadzić wymiany) do tego zbicie tynków i osuszenie ścian koszt łącznie z oknem ok 3000zł
Partner pracuje, wspólnie spłacamy kredyt i pokrywamy wszystkie nasze rachunki (telefony, przedszkole) Jednak formalnie w związku nie jesteśmy.
Opowiedź sądu na wszystkie wyżej wypisane argumenty mnie zaszokowała "to nie pani mieszkanie nie teść z partnerem płaci"
Zmierzam do tego, że na rozprawie pozwany odmówił jakiejkolwiek podwyżki bo zarabia 1500zł i jego partnerka w kwietniu rodzi.
Powiedziałam, że był świadom tego że ma dziecko na utrzymaniu i zobowiązał się, że jak znajdzie pracę będzie płacił więcej, a jak na razie unika nas jak ognia.
Nie zgodził się na żadną podwyżkę, sąd zapropompwał ugodę na 400 zł, również się nie zgodził.
Sąd wszczął podstępowanie dowodowe, i każe i mi przedłożyć rónież dochody partnera ?
I moje końcowe pytanie brzmi - czy dochody mojego partnera, który nie jest ojcem ani opiekunem prawnym i nie ma obowiązku łożenia na niego, muszą być przedstawiane czy może tego odmówić?
i czy fakt, że pozwany spodziewa sie drugiego dziecka jest wg istony w mojej sprawie ? to drugie dzicko też ma matkę (która ma dochody i była świdoma jego zobowiązań)
W związku z super podejściem sędziny do mojej sytuacji jaki argumentów powinam użyć żeby uzyskać tą podwyżkę ? bo jak narazie ojciec wymiguje się jak może od płacenia, a ja nie zamierzam pozwolić na to żeby żył sobie bez żadnej odpowiedzialności.