Moja Zuza chodziła do klasy z adoptowaną dziewczynką. Kiedy były w zerówce, Zuza zapytała dziewczynkę: Sylwia, mówią, że Ty jesteś z Domu Dziecka? Sylwia spojrzał, roześmiał się i zawołała: No, bo j jestem z Dmu Dziecka! I pobiegła do zabawek. Jej mama od najmłodszych lat tłumaczyła, jej, ze jest dzieckiem adoptowanym, tłumaczyła, że jest dzieckiem wybranym. Inni rodzice otrzymują dziecko od Boga i muszą je akceptować, a dziecko adoptowane jest wybrane przez swoich rodziców spośród innych dzieci. Kiedyś Magda pokazywała mi książeczkę i czytła ją tuląc do siebie Kacperka swój najwięszy, adoptowany skarb. Narratorem książeczki był chłopiec, którego rodzice też adoptowali. Mówił, że mama i tata bardzo długo czekali na bociana, ale on nie chciał przylecieć. Pewngo dnia tata powiedział do mamy: Kochanie, może gdzieś na świecie jest już dziecko dla nas. Wyruszyli, więc na poszukiwania. Znaleźli swego synka, którego strasznie pokochali. Chłopiec kończy swoją opowieść słowami: Mimo, że mama nie nosiła mnie w swoim brzuszku, yo cały czas miała w serduszku! Jak my płakałyśmy czytając tą opowieść