hmmm jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, żeby można było wytrzymać w czystości do ślubu jak się go bierze mając 27 lat... nie udawajmy, że żyjemy w średniowieczu, trzeba iść z duchem czasu i dostosowywać się do ewelucji również światopoglądowych.
Hmm... a ja potrafię
może dlatego, że mam bujną wyobraźnię. Ale na serio - wierzę, że można wytrzymać w czystości do ślubu niezależnie od wieku, w którym sie go bierze. I nie mam zamiaru udawać, że żyję w średniowieczu. Ja czekam, chociaż nie wiem kiedy się ożenię - ale jestem przekonany, że tak będzie lepiej. I nie raz jest ciężko i czasem trzeba sobie szklankę zimnej wody na głowę wylać, ale póki co się udaje.
Co do tego podążania z duchem czasu... a dokąd zmierza ten duch czasu, skoro mamy z nim iść? (wolę wiedzieć, dokąd idzie, żeby się później nie przejechać... :) Dokąd zaprowadzą mnie zasady których się trzymam - wiem. A dokąd ten duch czasu?
I tak jeszcze mi się nasunęło... napisałem w poprzednim poście, że żona pewnie by chciała, aby jej mąż był jej wierny. A może powinni iść z duchem czasu i jak wyjedzie w jakąś delegację... "czego oczy nie widziały, tego sercu nie żal" ;)
Dla mnie są pewne zasady, których należy się trzymać. I to nie tylko, gdy jest łatwo i przyjemnie, ale wlaśnie wtedy, gdy najłatwiej je złamać. Bo co z tego, ze będę uczciwym człowiekiem oprócz tego jednego momentu, gdy ktoś będzie chciał mi dać łapówkę? Co z tego, że będę kochał swoją żoną i będę jej wierny, oprócz tej jednej nocy w delegacji... Jak mamy zasady, to się ich trzymamy :)
Ale to nie temat o czystości przedmałżeńskiej. W każdym razie nie jest ona czymś nadzwyczajnym i normalny człowiek, np. ja
jest w stanie wytrzymać.
aha a jeżeli jedno z małżonków jest chore bo zaraziło się na przykład podczas transfuzji to co do końca życia żadnej czułości z tym drugim w obawie przed zarażeniem... bądźmy ludźmi, seks jest po to by się nim cieszyć razem z ta drugą ukochaną osobą... a nie tylko po to by mieć dziecko
Hmm... to jest bardzo ciężka sytuacja. I bardzo trudna. I nie chciałbym się w niej znaleźć, jak również nikomu tego nie życzę. Ale czasem się zdarza... co wtedy zrobić? Nie wiem na 100% :( Mogę mówić tylko za siebie. Współżycie jest nieodłacznym elementem małżeństwa, jednym z jego fundamentów. A w takiej sytuacji... biorę pod uwagę opcję, że bym się powstrzymał od współżycia, chociaż na pewno byłaby to niezwykle trudna i bolesna decyzja. Ciężko mi jest powiedzieć, bo nie potrafię się postawić w takiej sytuacji. Może właśnie ta przymusowa abstynencja seksualna paradoksalnie by nas do siebie zbliżyła... chciałbym żyć wtedy z zgodzie z sumieniem - a więc dla mnie - z zasadami wiary, bo wierzę, ze nawet w trudnych sytuacjach gwarantują szczęście.
prezerwatywa to wedlug mnie w tej chwili jednak najlepszy sposob by choc w pewnym stopniu oraniczyc niechciane ciaze i choroby w afryce. tekst o abstynencji i wiernosci to bzdura!!!!!!
Dlaczego bzdura? Tak po prostu?
bartt napisz coś o sobie w prezentacji - jesteś dość intrygującą osobą. wydaje mi się, że fajnie by było poznać Cię lepiej
Zaraz postaram się napisać, jak tylko w tym forum się połapię :))