Mama w pracy i po pracy oraz...synKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 107, liczba wizyt: 267855 |
Nadesłane przez: castilla dnia 01-08-2011 12:18
...no to wróciłam! Całe dwa tygodnie - odpoczęłam od pracy i pobyłam całe 24h ze swoim dzieckiem!
Pierwszy tydzień głownie spedziliśmy na plaży, bo jeszcze warunki ku temu były. Mały uwielbia włazić do wody! Chyba najbardziej ze wszystkich tam dostępnych dzieci :) Drugi tydzien był bardziej "problematyczny"-troche padało i nie było za bardzo ciepło na plażę. Pozostał więc plac zabaw i inne spacery. M.in. z kumpelą, co ma niemowlaka w wózku (my za nią rowerkiem, który chce pchac Miłoszek :), przyjechala moja siostra, to troche z nią, itd... ale co najważniejsze - wysypialismy sie w koncu do 8-9 rano, a ja wieczorami nadrabiałam zaległosci czytelnicze i "wyczytałam" wszystkie posiadane przeze mnie ksiazki! (Jedną nawet musialam dokupić w Empiku)
Czyli ogolnie - pozytywnie!
Nadesłane przez: castilla dnia 15-07-2011 12:10
...no to idę, w końcu...na urlop! Od czasu zakończenia macierzyńskiego nie byłam jeszcze na żadnym dłuższym urlopie, a mija już prawie rok...wróciłam do pracy w ostatni tydzień lipca...
No, ale czas się trochę zregenerować, choćby i przez 2 tygodnie. Czekają na nas jeziorka, las, wieczorem książka, a przy gorszej pogodzie pomyślimy coś o basenie, albo pójdziemy na piłki do "małpiego gaju", coś wymyslimy...a przede wszystkim się wyśpię!
Może bedę tu zaglądać, ale mało...w domu polikwidowałam wszystkie komputerowe "sprawy", aby mieć spokój :) a zresztą, szkoda czasu , ktory mogę przeznaczyć dla dziecka, a i dla siebie , gdy zaśnie (na poczytanie, pooglądanie czegoś, lub tylko leżenie i patrzenie w sufit, bo i tak czasem sie chce...)
Tak wiec - do zobaczenia! Po krótkich wakacjach - w sierpniu!
Nadesłane przez: castilla dnia 14-07-2011 07:09
"...nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca", a z dzidzią...też chyba nie ma co za bardzo wybiegać w przyszłość :)
Tak, na wątku Ewy (Wxx) pochwaliłam mojego synka, że nie jest marudny...no cóż...Wczoraj pojechałam z nim na zakupy, chciałam mu kupić trochę rzeczy na plażę. Kółek dmuchanych już nie było (ładna się zrobiła pogoda, to wyszły), w dwóch sklepach, w tym jednym supermarkecie. Ale nic...kupiłam mu buty do wody i zamiast koła plastikowe krzesełko.
To, ze zaczał w domu na nie włazić i siedziec to było w porządku. Niestety, zaraz go to znudziło i zaczął szorowac nim po balkonie. Niby nic, ale hałas się z tego zrobił, a może ktoś z sąsiadów chciałby po pracy odpocząć. Zamknęłam więc balkon, to zaczął jeżdzić po podłodze drewnianej, aby uniknąć porysowania zabrałam je do drugiego pokoju. To zaczął jeżdzić nocnikiem. Gdy zabrałam i to (niech jeżdzi np. samochodzikiem), to obraził się i zacząl ryczeć. Potem już było tylko gorzej...zbuntowal się i nie chciał jeść kaszy na kolację. No to wyłączylam mu telewizor. Nawet go specjalnie nie oglądał, natomiast po wyłączeniu, jakby coś w niego wstapiło...domagał się włączenia z powrotem. Na to ja, że jeśli będzie jadł kaszkę - to włączę. Ryk i płacz się wzmógł. Nie wierze, że nie rozumiał, bo jak chce to rozumie, a szczególnie jak coś "nie można". Obraził się na mnie , leżal na ziemi i ryczał. tak mnie chciał przetrzymać, mały złośnik. Kaszy naturalnie, nie zjadł. Zasnąl więc zmęczony ryczeniem (bo jeszcze był jeden do tego powód - mycie zebów), ale potem już , ze szczoteczką w dłoni "sam", połozył się i zasnął... A tak się tą awanturą zmeczył, że spał tak błogo do samego rana...no i tak, powiedzialam, że mam grzeczne dziecko!